Ogłoszenia.


AKTUALNE WYDARZENIA W MIASTECZKU:
1) Remont miejscowego sierocińca. Wszystkich wolontariuszy i chętnych prosi się o pomoc w odrestaurowaniu budynku.
2) W domu kultury odbędzie się IV konkurs literacki, zaprasza się wszystkich młodych i zdolnych pisarzy oraz poetów do spróbowania własnych sił.
3) Mieszkańcy przygotowują się do otwarcia festynu na cześć początku lata.

piątek, 15 czerwca 2012

I can still recall our last summer



Etein Sophia Maverrick

 Ur. 18 grudnia 1994roku New Jersey, Brick-USA

 Przyszła studentka, mająca nadzieję na dostanie się na wydział turystyki

 Od najmłodszych lat, gdy tata przeczytał mi opowieści o Robinsonie Crusoe, marzyłam by zwiedzić cały świat. Marzenie jak każde inne, jednak jak w wielu przypadkach, pchały mnie na przód. Chęć poznawania świata, zmalała gdy poszłam do liceum i poznałam prawdziwy świat, gdzie marzenia i wszelkie dziecięce pragnienia, poszły w odstawkę. Moją uwagę zwróciły, wtedy oceny i szkoła. Wokół których kręcił się mój świat. Często nazywano mnie nadgorliwym kujonem, przez fakt iż zamiast imprezować i korzystać z życia, ja wolałam siedzieć w zacisznym miejscu i czytać jedną z książek, których miałam całkiem sporą kolekcję.
Co, z tego wynika? Cóż, nie byłam otoczona wianuszkiem znajomych, za to posiadałam małą garstkę oddanych przyjaciół. Od taki mały, odstający od społeczeństwa skład. Teraz gdy szkoła dobiega końca, wydaje się że wszystkie te lata, przeleciały w mgnieniu oka, a każdy rozejdzie się w swoje strony. I właśnie w tym momencie, moje marzenia z dzieciństwa, powróciły by po wielu latach oczekiwań móc się ziścić. Właśnie dlatego też, złożyłam papiery, do jednej z lepszych szkół, o profilu turystycznym, by po nich wyjechać w świat i zatrudnić się gdzieś jako, przewodnik, bądź tłumacz.
Cokolwiek, by tylko ruszyć się z miejsca i zobaczyć resztę świata. 

Ku mojemu zdziwieniu tych wakacji nie spędzę w domu. Tuż przed zakończeniem ostatniej klasy Liceum, zadzwoniła do mnie mama, która od roku pracowała na wyspie Martha's Vineyard, która niegdyś zamieszkiwana była przez indiańskie plemię Wampanoagów. Wielokrotnie dostawałam od niej zdjęcia, które robiły na mnie, nie małe wrażenie. I właśnie ten telefon, miał być przełomem w moim życiu, pierwsze miejsce do odhaczenia na mojej mapie, bowiem mama zaproponowała mi wakacjcę w tym iście niebiańskim miejscu. Niestety, mój ojciec, musiał zostać sam w domu, miał pracę z której mnie utrzymywał i nie mógł wziąć urlopu, mimo moich sprzeciwów, poleciałam tam sama. Jedynym minusem, tych wakacji był fakt, iż musiałam pomagać swojej mamie w pracy. Jednak ten maleńki fakt, był niczym w porównaniu iż, spędzę to lato, właśnie na tej wyspie. na wyspie czekał na mnie mały i przytulny domek w Oak Bluffs Campground,
z którego do miejsca w którym moja matka pracowała, było nie aż tak daleko.

 Jak każdej dziewczynie w moim wieku, zdarzało się myśleć nad swoim wyglądem, czy charakterem. Sam fakt, iż nie zależało mi bardziej na swoim wyglądzie, czy popularności, sprawił że moje rozmyślenia trwały bardzo krótko. Zawsze byłam osobą, cichą i skromną. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, zamknięta w swoim małym świecie z książką w ręku. Mimo, swoich obaw, przed życiem towarzyskim, gdy trzeba potrafię krzyknąć, jednak tylko wtedy gdy sytuacja tego wymaga. Nie jestem chorobliwie nieśmiała, ja po prostu nie lubię się dużo odzywać. Uśmiechnięta i pełna współczucia dla innych. Jak mały harcerz, niosący dobro na świecie. No, tylko bez przesady. Typ, samotniczki. Skryta romantyczka, której pierwszy pocałunek, został skradziony w starej furgonetce ojca. Nie, jest to dość romantyczne, prawda?

Jestem dziewczyną średniego wzrostu. Jak większość dziewczyn, mam wiele kompleksów. Nie lubię, swojej chudej sylwetki i koloru oczu, które mają barwę zieleni. Właścicielka, długich ciemnych włosów, które najczęściej są rozpuszczone. Jak się ubieram? Ciężko nazwać mnie stylową dziewczyną. Jestem wyznawczynią, stwierdzenia że im wygodniej tym lepiej, dlatego nigdy nie zobaczysz mnie w szpilkach.

-Nie pali, nie ćpa, pije okazjonalnie, małe ilości, z powodu bardzo słabej głowy

 -Na wakacje zabrała ze sobą ponad dwadzieścia książek

 -Właścicielka szarego dachowca imieniem "Bruno"

 -Ma lęk wysokości i klaustrofobie

 -Najczęściej można ją spotkać, na plaży, bądź szwendającą się po wyspie. Nie wielu spotka ją w posiadłości państwa Johnson, gdzie pracuje jej matka.



 [Na wszelkie wątki, jestem otwarta. Z powiązaniami, gorzej, bowiem na wyspie jest nowa, jednak jeśli komuś zależy to wszystko da się zrobić. Karta będzie poprawiana wielokrotnie.
Buźki użyczyła astrid berges-frisbey ]

34 komentarze:

  1. Wróciła. Wreszcie po pięciu dniach nieobecności, udało jej się stanąć w progu domu. Oczywiście, nikomu nie mówiła że wyjeżdża i gdzie wyjeżdża. Takie nagłe, kilkudniowe wyjazdy były całkiem w jej stylu.
    Tym razem postanowiła wybrać się na jakiś festiwal rock'owy na drugim końcu kraju. I teraz, kiedy impreza dobiegła końca, Atra wróciła na wyspę, jeszcze nabuzowana całą tą atmosferą. I oczywiście z wielkim kacem.
    Było gdzieś koło dwunastej po popołudniu, jednak jak dla niej było zbyt wcześnie. Pragnęła jedynie zimnej butelki wody i swojego łóżka.
    Rzucając plecak na podłogę w salonie, ruszyła w stronę kuchni, zupełne nie zwracając uwagi na to, ze brudzi swoimi glanami dopiero co umytą podłogę. Weszła do przestronnej kuchni, otworzyła lodówkę i porwała w swoje ręce schłodzoną wodę. Już miała się napić, kiedy to nagle usłyszała jakiś szmer. Odwróciła się na pięcie, spoglądając na dziewczynę siedzącą przy stole. Czyżby nowa sprzątaczka ? Cóż, nie było jej kilka dni, więc mogło się coś zmienić.
    -Ktoś Ty?- zapytała zachrypniętym głosem. Było jeszcze jedno wyjście. Jej brat mógł sobie przygruchać tą dziewczynę. Jednak wyglądała ona na spokojną. Zbyt spokojną jak dla Gabriela.
    Atra odgarnęła włosy na plecy, wlepiając swoje zimne spojrzenie w dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy zna jakąś Milli. Ach, no tak, to była jedna ze sprzątaczek. I nawet Atra w jakiś tam sposób ją lubiła, nie była taka wnerwiająca jak poprzednie.
    Upiła łyk wody, po czym odruchowo spuściła głowę w dół, spoglądając na swoje brudne glany. Resztki zaschniętego błota, kurz i tym podobne zalegały na butach.
    -Zniszczone- powiedziała, wzruszając ramionami. bo taka była prawda. Glany Atry przeżyły już wiele, jednak dziewczyna ani myślała się ich pozbyć.
    -Kiedy przyjechałaś ?- zapytała, ponownie spoglądając na Etein.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co Duygu uwielbiała na wyspie? Plażę. Piaszczystą, czystą i odludnioną. Tego dnia było gorąco jak nigdy wcześniej, więc postanowiła skorzystać z pogody i poopalać się. Opaleniznę i tak już miała cudowną, bo Kalifornijską, ale nie zaszkodziło się przybrązowić jeszcze troszeczkę, prawda?
    Na miejscu zrzuciła z siebie sukienkę pozostając jedynie w turkusowym bikini, które idealnie kontrastowało z karnacją i rozłożyła się na ręczniku. Niedaleko siedziała jakaś dziewczyna i czytała książkę. Miała nadzieję, że nie okaże się pracownikiem jakiegoś szmatławca i nie zadzwoni po paparazzi którzy chętnie zrobiliby jej jakieś zdjęcie, myśląc że jest w ciąży. Przecież nikt nie robi sobie przerwy od pracy, prawda? Idiotyzm.
    Wyciągnęła z torby dwie butelki wody. Jedną zostawiła dla siebie, a drugą rzuciła nieznajomej. Dobrze wycelowała, bo butelka nie uderzyła jej, a znalazła się tuż przed nią.
    -Napij się, bo się odwodnisz - mruknęła tylko. Tak, cała Duygu, opiekowała się nawet tymi których nie znała.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć. ;D Po przeczytaniu karty do głowy przychodzą mi tylko dwie rzeczy.
    1. Przypadkowo spotkały się w miejscowej księgarni, gdzie jedna drugiej pomogła dobrać książkę dla siebie.
    2. Równie przypadkowe spotkanie na plaży, gdzie Wrong starała się unikać opalenia się, z związku z czym przechadzała się przy brzegu.]

    OdpowiedzUsuń
  5. -Nie państwa Johnson, tylko pana Johnson- poprawiła ją odruchowo, siadając na blacie kuchennym. Nigdy nie uważała Caroline jako swoją rodzinę i wszyscy to wiedzieli.
    -Caroline jest moją macochą, jednak ja nie traktuję jej jak kogoś z rodziny. bardziej jest dla mnie... intruzem- wyjaśniła, choć w ogóle mogła tego nie robić . Przyjrzała się dziewczynie, przechylając głowę w bok. Wydawała się być w jej wieku. -Podoba Ci się tutaj ?- zapytała po dłuższej chwili, machając nogami.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Witam. Jasne, jeśli masz pomysł, jak to rozpocząć, zapraszam.]
    Lukas Kutz

    OdpowiedzUsuń
  7. [nie musi być nic wymagającego, ja wyczerpałam się w pisaniu karty, chociaż i tak średnio zadowolona jestem. plaża lub biblioteka?]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Nie ma problemu;) dzięki!;)]

    OdpowiedzUsuń
  9. Szanowny pan Phillips wrócił na wyspę dopiero dwa tygodnie temu. Uwielbiał tu spędzać czas, jednak jego dom często stał pusty z prostego powodu - to nie on wybierał miejsca kręcenia filmów. W chwili obecnej miał jednak wakacje i tak miało jeszcze przez jakiś czas pozostać. Korzystał z nich w pełni - odpoczywał, co jakiś czas wychodził na imprezy, biegał i przede wszystkim - jeździł konno. Uwielbiał to od dzieciństwa i miał prawie 10 lat przerwy, dopiero po przeprowadzce na tą uroczą wysepkę mógł sobie pozwolić na kupno konia i powrót do swojej pasji. Obecnie klacz o wdzięcznym imieniu Carmen mieszkała w miejscowej świetlicy, a Daniel prawie codziennie robił sobie wycieczki po okolicy. Tak było i dziś.
    Dziewczyna rzeczywiście była bardzo słabo widoczna na tle piasku, co było głównym powodem tak bliskiego przejazdu mężczyzny. Kiedy zauważył, że prawie kogoś zahaczył szybko zszedł z konia i wcale nie mniej wystraszony niż dziewczyna podbiegł do niej.
    -Nic Ci się nie stało? Najmocniej przepraszam, nie wiem jak mogłem być tak ślepy żeby nie zauważyć że ktoś tu leży - z jego ust wylał się potok słów, w których dało się słyszeć tak charakterystyczny dla niego angielski akcent, a on widząc że dziewczyna najprawdopodobniej jest cała odetchnął z niemałą ulgą.

    OdpowiedzUsuń
  10. -To nic takiego, grunt że nic się nie stało -uśmiechnął się zerkając na klacz która obecnie podgryzała trawę w miejscu, gdzie wcześniej leżała dziewczyna. Tylko ona pozostawała niewzruszona całą sytuacją i ze stoickim spokojem mieliła kolejną porcję zielonego między zębami.Grunt, to nie dać się zwariować.
    -Chyba przeze mnie, a dokładniej przez nią straciłaś miejscówę - zaśmiał się cicho wskazując na konia. Dziewczyna niekoniecznie może chcieć położyć się z powrotem w miejscu, gdzie koń przed chwilę obślinił trawę.
    -Przepraszam za to, bywa nieco nieokrzesana. -uśmiechnął się ponownie do dziewczyny.-A tak nawiasem jestem, Daniel. Byle nie pan, czuję się przez to strasznie staro.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nudził się, cholernie się nudził i nie miał co ze sobą zrobić. Łaził po tym swoim wielkim domu i nie wiedział, co może uczynić,a by przestać się nudzić. Na gitarach już pograł, tak więc co za dużo to nie zdrowo, grać nie będzie. Siostry w domu nie było, polazła gdzieś, ojciec ze swoją lalunią również i Gabryś został sam. Postanowił wyjść gdzieś na dwór, może spotka kogoś znajomego i pójdą chlać. To był bardzo dobry pomysł. Jednak w drzwiach spotkał jakąś dziewczynę, która na pewno nie była mu znajoma. I chyba miała bardzo osobliwe zajęcie.
    - Pomóc ci... Nieznajoma mi dziewczyno? - uniósł brew, lustrując ją wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kutz pod wpływem większej ilości leków psychotropowych nie jest zjawiskiem, ale on w całej swojej okazałości w dzień po nałykaniu się ich, już owszem, ponieważ takie sytuacje zwykł odchorowywać przynajmniej przez kilka dni w ciemnych kątach swojego mieszkania. A jednak tym razem sytuacja jest odmienna. On w owej "całej okazałości", to jest w potarganych włosach, zmiętym ubraniu i resztkami farb wszelkich kolorów na każdej możliwej przestrzeni własnego ciała, brnie chwiejnie przez plaże z cenną niczym najszczersze złoto teczką A3 w dłoniach. Po obfitej w dziwne wydarzenia nocy wciąż jest rozkojarzony, posiada niewyważone wyczucie równowagi i nieuzasadnione stany lękowe, a mimo to uparcie brnie przed siebie. Bose stopy zapadają się w sypkim piesku, a on nawet nie jest świadomy faktu, że nie ubrał butów. Obuwie nie jest ważne, kiedy ma się na celu zadanie wyższe, mianowicie doniesienie namalowanego w nocy aktu na uczelnię. Koniecznie dzisiaj, koniecznie teraz, albowiem termin upłynął już spory kawał czasu temu i oto jest ostatnia szansa. Ale natchnienie nie sługa i nadchodzi w najmniej spodziewanym momencie, dla przykładu kiedy jest się kompletnie na haju i spotyka się przypadkowego, choć całkiem atrakcyjnego nastolatka, którego pragnie się namalować, jak to zwykle bywa w wypadku Lukasa.
    Odwraca się, bowiem ma wrażenie, że ktoś go woła i nagle czuje, że zderza się z obcym ciałem. Spłoszony cofa się o krok w tył, spojrzeniem omiatając sylwetkę drobnej dziewczyny. Już ma obdarzyć ją obojętnym spojrzeniem i po prostu odejść, ponieważ dobrego nastroju spowodowanego spełnieniem się w roli studenta malarstwa nic nie może mu popsuć, kiedy zdaje sobie sprawę, że wcześniej trzymana przez niego teczka zniknęła z jego rąk. Odnajduje ją akurat w chwili, gdy większa fala otula ją morską bryzą. Momentalnie rzuca się za nią, potykając się o własne nogi, co oczywiście kończy się upadkiem. Ale jakie znaczenie ma wilgotne i zmięte ubranie w porównaniu do tragedii, która przytrafiła się jego pracy? Otwiera teczkę, a widząc przemoczony, rozmazany i nienadający się do niczego obraz, z cichym jękiem rozpaczy wtula twarz w sypki piasek. Nie rusza się przez dłuższą chwilę, momentalnie tracąc wszelki zapał. Gdy wreszcie podnosi się, skupia wzrok na przyczynie swojej tragedii, to jest na nieznajomej dziewczynie.
    - Gratuluję. Właśnie zmarnowałaś sześć godzin mojego życia - mówi z wyrzutem zgniatając wilgotny papier w kulkę, zupełnie jak gdyby samodzielnie nie zmarnował go całego już jakiś czas temu. Szare tęczówki wpatrują się w nią wyczekująco, zupełnie jak gdyby nawet one oczekiwały, że dziewczyna rozwiąże jego problem. Kutz najwyraźniej zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że zarówno jego zachowanie jak i postawa cechują się niebywałą absurdalnością i śmiesznością. Trudno stwierdzić, czy jest to pokierowane wczorajszym zażyciem tabletek czy po prostu nim samym.

    OdpowiedzUsuń
  13. Słuchała jej. Jak dla niej, dziewczyna mogła mówić i mówić, a jej to nie przeszkadzało. Obracając butelkę wody w dłoniach, myślami błądziła we wspomnieniach sprzed kilku dni. Koncerty, dzikie tańce pogo, masa ludzi, których poznała, wspaniała muzyka.
    -Podróżować ? Też lubię podróżować- powiedziała, błądząc nieobecnym wzrokiem po suficie. Następnie spojrzała na dziewczynę, przechylając głowę w bok.
    -Ten dom ? Mi się nie podoba. Jest w nim zbyt wiele... z mojej macochy- mruknęła, niezadowolona. Taka niestety była prawda. Kiedy kupowali ten dom kilka lat temu, Caroline zabawiła się wtedy w projektantkę wnętrz. Co niezbyt przypadło do gustu Atry.

    OdpowiedzUsuń
  14. -Dzięki, ale na prawdę nie musisz - stwierdziła z uśmiechem. To zabawne, że dzisiejsi ludzie są tak zszokowani innym dobrym gestem. No tak, nie zawsze zdarza się że ktoś robi coś bezinteresownie. Duygu doskonale o tym wiedziała. Ona jednak zaznała w życiu wiele bezinteresowności i była za nią niezmiennie wdzięczna. Nie miała pojęcia, czy dziewczyna ją rozpoznała czy nie, ale postanowiła się przedstawić.
    -Duygu - powiedziała swoje imię z uśmiechem. Przyjaznym i szczerym. - Długo tutaj mieszkasz? - zapytała zmieniając pozycję na siedzącą i gryząc ciasteczko. Było dobre. Dawno nie jadła domowych ciasteczek, choć jej mama miała w planach ich upieczenie. - Smaczne

    OdpowiedzUsuń
  15. Zamachała po raz kolejny nogami, spoglądając za okno. Prawda - nie miała niczego. Od dawna nie czuła żeby miała prawdziwą rodzinę. Miała dom, pieniądze, mogła pozwolić sobie na wiele, jednak czasami brakowało tego rodzinnego ciepła, które panowało w innych rodzinach, które Atra znała.
    -To Suka. Zwykła suka, która leci tylko na kasę mojego ojca. A on głupi świata poza nią nie widzi- westchnęła ze zrezygnowaniem, nie odrywając wzroku od widoku na ogród.
    -Nie zaprzątaj sobie nią głowy. Udaje panią, bo po prostu jest głupia. Jest młodsza od mojego ojca o jakieś dziesięć lat. Jest po trzydziestce, ale operacje skutecznie ukrywają jej wiek- dodała.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Mogę zacząć, określ tylko, czy chcesz, żeby relacje pomiędzy naszymi postaciami były pozytywne, czy negatywne.]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Hmm... przestudiowałam Twoją kartę i nie widzę nic, co mogłoby się przyczynić do negatywnego wątku, ale dam Ci wolną rękę, może wymyślisz coś prowokującego.]

    Lubiła plażę. Lubiła jej zapach, delikatne fale na morzu i uczucie ciepłego piasku pod stopami. Gdyby to od niej zależało, spędziłaby na plaży resztę życia, nie ruszając się ani o milimetr. Chyba właśnie dlatego spodobał jej się niewielki domek właśnie tu, na tej wyspie bogaczy. W większości zadufanych w sobie bogaczy, których nienawidziła i najchętniej wdeptałaby w ziemię 90% mieszkających tu ludzi. Ale nie może. Nie ma prawa, by karać ludzi. Jest tylko jedną, słabą jednostką, którą prędzej zamkną, niż wysłuchają tego, co ma do powiedzenia. Już kilka raz trafiła na noc do aresztu za wszczynanie bójek. Musi bardziej na siebie uważać...
    Wstawała bardzo wcześnie. Nie lubiła ani lenistwa, ani bezsensownego marnowania czasu. Potrzebowała jeszcze jednej piosenki, żeby zapełnić nowy album. Jedna piosenka, jeden tydzień i muszą ją nagrać. A ona nie wiedziała co napisać. Dlatego też ubrała się na sportowo, związała włosy w luźny kucyk i zeszła na plażę z notatnikiem w ręku.
    Siedziała tak dwie godziny, ale na kartce papieru nie znajdowała się ani jedna litera. Z westchnieniem zapatrzyła się w ocean, kątem oka dostrzegając dziewczynę, idącą brzegiem morza. Nie znała jej, ale szczególnie zadziwiające to nie było. Zawiesiła na nieznajomej chwilowe spojrzenie, po czym wróciła do rozmyślań na temat piosenki.

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Hmmm może Samara daje jej do przeczytania swoje opowiadania i liczy zawsze na jej opinię. Można teraz wykorzystać ten konkurs literatów i na przykład Sam chce dać jej coś do przeczytania? ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  19. Okej, może i szukała schowka, ale co robiła w jego domu? Nikogo nie zapraszał, jeśli dobrze pamięta. Przecież dzisiaj jeszcze niczego nie pił, ani nie jarał. Spalił może trzy papierosy, tak więc myślał normalnie.
    - Okej... - powiedział wolno, marszcząc brwi.- Moje imię Gabriel, jeśli ci to do życia potrzebne, ale wiesz, ciekawi mnie jedno... Co robisz u mnie na chacie? - zapytał w końcu, unosząc brew w górę.
    No było podstawowe pytanie, jakby nie patrzeć. Intruzów to on nie tolerował.

    OdpowiedzUsuń
  20. Z zadowoleniem stwierdził, że dziewczyna go nie rozpoznaje. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak miło było porozmawiać z kimś, kto nie postrzegał się przez pryzmat gwiazdy filmowej. Nie miał więc zamiaru uświadamiać dziewczyny kim jest, chociaż pewnie to szybko wyjdzie w praniu.
    -Mieszkam niedaleko, możliwe że gdzieś się już minęliśmy, ta wyspa nie jest tak duża jak mogłaby się wydawać -powiedział z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  21. -Tureckie - powiedziała z uśmiechem. Tak, wszyscy pytali i mieli problemy z wymówieniem. Ona jednak zrobiła to na tyle uroczo, że Duygu postanowiła jej odpuścić. Poprawiła bikini, które i tak leżało idealnie wsłuchując się w słowa nowo poznanej dziewczyny.
    -W zasadzie to tak, ale pewnie i tak nie spędzę tutaj więcej niż dwa tygodnie. Praca i takie tam bzdety - machnęła ręką. Nie chciała mówić więcej, niech Etein żyje w słodkiej niewiedzy na temat tego kim jest panienka Parker.
    -O, świetnie. I jak ci się podoba? - zapytała przyjaźnie. - Skąd jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  22. Na wzmiankę o Gabrielu pokiwała głową, obracając butelkę wody w dłoniach. Spojrzała na nią, przechylając głowę w bok. Chryste, czemu ona pije wodę, która i tak nie uśmierza jej pragnienia ? Jak to mawiają, klina lecz klinem, dlatego też Annabelle po chwili zeskoczyła z blatu na którym siedziała i wyciągnęła z lodówki schłodzone piwo.
    -Bliźniaka. Piekielnie irytującego- powiedziała, upijając łyk alkoholu. o tak, tego jej brakowało. Od razu poczuła się lepiej.
    -Napijesz się też ?- zapytała, ruchem głowy wskazując na butelkę, którą trzymała w dłoni.

    OdpowiedzUsuń
  23. [ Powiedzmy, że zawsze może wpaść do Samary ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  24. [To może zrobimy, że będą razem jechali jakąś windą (budynek nie odgrywa tutaj większej roli) i będzie jakaś awaria. A skoro Etein ma klaustrofobię, to może być ciekawie :D]

    OdpowiedzUsuń
  25. -Ja jestem z Missisipi, ale ostatnio sporo czasu spędzam w Nowym Jorku i New Haven. Tak, wiem. Nie mam żadnych korzeni które wyjaśniałyby dlaczego moje imię jest takie.. dziwne. Moje imię oznacza 'emocje'. Czy coś w tymn stylu. Jestem stuprocentową Amerykanką - stwierdziła z uśmiechem. Wolała już wszystko wyjaśnić. Tak, było najlepiej wszystko powiedzieć na początku.
    -Więc przyjechałaś na wakacje. Masz tutaj rodzinę? - zapytała z uśmiechem. Skoro ona coś powiedziała to teraz kolej na nią.

    OdpowiedzUsuń
  26. To był chyba jego szczęśliwy dzień. Rosenthal osobiście również nie przepadał za windami, jednak kiedy musiał, to korzystał z nich bez większych problemów. Teraz dodatkowo okazało się, że przez te kilkanaście sekund miała mu towarzyszyć śliczna nieznajoma, którą z niezwykłą chęcią zaprosiłby na kawę. Planował zrobić to od razu, jednak kiedy dostrzegł wzrok dziewczyny wbity w przesuwające się cyfry, na razie dał sobie spokój. Zachowanie brunetki było dla niego całkiem oczywiste, dlatego nie chciał jej jeszcze utrudniać tej sytuacji. Przecież może poczekać, jak wyjdą, prawda?
    Oczywiście nawet Josh nie przewidział nagłego szarpnięcia i zatrzymania się windy między szóstym a siódmym piętrem. Sam nie był przerażony, ponieważ wiedział, że prędzej czy później ktoś im pomoże. Chociaż w sumie miał nadzieję, że prędzej.
    Bardziej przejął się jednak dziewczyną, która wodziła niespokojnym spojrzeniem dookoła, a jej dłoń kurczowo ściskała rączkę torebki. Bała się. I nie żeby Rosenthala aż tak bardzo to dziwiło. Chyba nikt nie chciałby zostać uwięziony w prostokątnej klatce kilkaset metrów nad ziemią.
    Wyciągnął telefon z kieszeni i skrzywił się mimowolnie, widząc, że nie ma zasięgu. No oczywiście, w takich przypadkach sprzęt elektroniczny nigdy się nie przydaje.
    Nacisnął kilkakrotnie przycisk, który zawiadamiał o awarii i mógł tylko liczyć, że ktoś szybko zareaguje.
    - Spokojnie... - mruknął pewnie, spoglądając dziewczynie prosto w oczy. Jego głos nawet nie zadrżał. Dobrze wiedział, że jego wątpliwości mogłyby również przejść na nieznajomą, dlatego zachował stoicki spokój.
    Dotknął lekko jej dłoni i rozluźnił mocno zaciśnięte palce. Sam nie wiedział, czemu to zrobił, jednak był przekonany, że uścisk ten musiał sprawiać jej ból.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jęknęła na potwierdzenie jej słów. Wypady na kilkudniowy festiwal zawsze kończył się tym, że gdy Atra wracała do domu, miała ogromnego kaca. Upiła łyk piwa, przeczesując palcami włosy.
    -Pamiętaj, nigdy nie pij z punkami i metalami. Ci ludzie mają okropnie mocną głowę- roześmiała się, jednak po chwili zamilkła, ponieważ sam jej śmiech doprowadzał ją do jeszcze większego bólu głowy. -Ale wyglądasz na grzeczną dziewczynkę, więc mniemam że raczej nie lubujesz się w takich imprezach- dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  28. - Aha - powiedział tylko.
    Nic nie miał do sprzątaczek, niektóre nawet lubił, ale na miejscu tej tu dziewczyny, nie zgadzałby się na pomoc. Może dlatego, bo sam był wielkim leniem i nie chciałoby mu się czyścić tak wielkiego domu. Ale skoro Etein się zgodziła, to czapki z głów, ma co czyścić.
    - Okej, szukasz kanciapki jakiejś, tak? - spojrzał na pudełko z detergentami i złożył usta w dzióbek.- Zaprowadzę cię, bo na tym piętrze nic nie znajdziesz. Jedna jest za garażami, jedna w piwnicy, ale ty chyba szukasz tej w piwnicy, mam rację? - zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Przepraszam za opóźnienie, myślałam, że odpisałam Ci wczoraj... :/]

    Była zbyt zajęta rozmyśleniami o nowej piosence, więc nieznajomą zobaczyła dopiero po krótkiej chwili, kiedy starała się pozbyć piasku z ust. Uniosła delikatnie brwi, wyraźnie zdziwiona jej obecnością tuż obok. - Nic Ci nie jest? - spytała, choć w jej głosie nie było słychać cienia troski. Raczej, jakby jej słowa były czystą formalnością. To w jej przypadku było normalne, nie przejawiała większych emocji, gdy życiu drugiego człowieka nie zagrażało niebezpieczeństwo, lub gdy nie był on poważnie ranny. Dziewczyna miała tylko piasek między nogami i otarte kolana. Raczej się z tego wyliże...
    - Trzymaj - powiedziała, podając jej butelkę wody mineralnej - przepłucz tym usta. I nie przepraszaj. Tak samo moja plaża, jak Twoja, możesz się wywracać gdzie chcesz - mruknęła z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  30. [ Jasne;) ]
    Samara miewała czasami napady weny i żeby nikt jej nie przeszkadzał wychodziła z domu do ulubionych miejsc. Chociażby w tej kawiarni. Pisała zaciekle, od czasu do czasu popijając ulubioną czekoladę, która teraz zrobiła się już zimna. Nic dziwnego że ręką musiała zrzucić kartkę zapisaną już, ze swoim opowiadaniem. Miała czytelne pismo, ale duże, więc wiele się tam nie mieściło. Nagle dziewczyna ją zaczepiła.
    - Tak to moje. Dzięki za podniesienie. - powiedziała z wdzięcznym uśmiechem. - Mówisz serio? Jakoś nigdy nie wierze w to co pisze.

    OdpowiedzUsuń
  31. Skinął głową i zamknął drzwi od swojego pokoju, w którego drzwiach przecież stał. Tak więc zamknął ów drzwi i zaczął prowadzić dziewczynę w dół, do piwnicy, gdzie znajdowały się właśnie różne rzeczy- środki czyszczące, różne szpargały, niepotrzebne rzeczy. Naprawdę, cholerna rupieciarnia.
    - Tak, jestem jego synem i tym... Milszym z rodzeństwa, że tak powiem. Bo moja siostrzyczka to ma diabła za skórą - powiedział, lekko się uśmiechając, po czym spojrzał na dziewczynę.- I teraz tu w dół. Spokojnie, ciemno nie jest, wystarczy zacisnąć na ten przycisk - nacisnął na włącznik, który po naciśnięciu rozświetlił cała piwnicę - i jasno. Zejdę z tobą. - dodał i zaczął schodzić po schodach w dół.

    OdpowiedzUsuń
  32. -Nie jesteś przyzwyczajona- stwierdziła, tym razem siadając na krześle, które odwróciła. Usiadła na nim okrakiem, opierając się rękami o oparcie. Po chwil pokręciła głową, upijając łyk piwa. Było chłodne i to jej na razie wystarczyło. -Nie, nie potrzebuję. Jak mi nie przejdzie, to wezmę jakieś tabletki- powiedziała, przeczesując palcami swoje czarne włosy, które następnie odgarnęła na prawe ramię.
    -Skąd jesteś, Etein ?- zapytała po chwili, przechylając głowę lekko w bok.

    OdpowiedzUsuń
  33. Przygryzła wargę i uśmiechnęła się naprawdę ciepło. Była wdzięczna za chociaż jedną pozytywną opinię, bo raczej nie pokazała swoich prac nikomu. Miło jednak było usłyszeć jaką s pochwałę.
    - Dziękuję. I nie, nie jestem pisarką. To tylko hobby, ale lubię to robić. - wyznała z uśmiechem. - Jeżeli chcesz się przesiąść to zapraszam do mojego stolika. - zaproponowała z lekkim rumieńcem.

    OdpowiedzUsuń
  34. Po prawie dwóch miesiącach nieobecności Hogwart 1997 powraca do życia z nową szatą graficzną i nowymi siłami. Zapraszam wszystkich starych autorów, którzy dobrze się bawili w progach tego bloga jak i tych nowych chcących skosztować czegoś innego.
    http://hogwart-1997.blogspot.com
    Akcja bloga dzieje się w 1997 roku. Lord Voldemort jest w pełnej chwale. Ministerstwo Magii upadło. W Hogwarcie dyrektorem zostaje Severus Snape. Nic już nie jest takie samo jak kiedyś. Trzeba uważać co się komu mówi. Teraz ściany mają uszy. W zamku życie toczy się w miarę normalnym rytmem, ale któż by sobie odmówił robienia kawałów Mistrzowi Eliksirów. Harry, Ron i Hermiona są w podróży na poszukiwaniach horkruksów i nie ma o nich żadnych wieści. Jest możliwość dołączenia do Zakonu Feniksa czy do Śmierciożerców.

    OdpowiedzUsuń