Ogłoszenia.


AKTUALNE WYDARZENIA W MIASTECZKU:
1) Remont miejscowego sierocińca. Wszystkich wolontariuszy i chętnych prosi się o pomoc w odrestaurowaniu budynku.
2) W domu kultury odbędzie się IV konkurs literacki, zaprasza się wszystkich młodych i zdolnych pisarzy oraz poetów do spróbowania własnych sił.
3) Mieszkańcy przygotowują się do otwarcia festynu na cześć początku lata.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Bo pewność siebie to podstawa...

Joshua Carl Rosenthal

 

Słowem wstępu, czyli powrót do przeszłości.

Dwadzieścia trzy lata temu, dokładnie osiemnastego maja tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego roku, na świat przyszedł chłopiec. Pierwsze i jedyne, długo wyczekiwane dziecko szczęśliwego i piekielnie bogatego małżeństwa państwa Rosenthal. Nathaniela - znanego reżysera filmowego specjalizującego się w dramatach wywołujących łzy nawet u najtwardszych mężczyzn oraz Diany - profesjonalnej modelki, za którą niejeden facet chętnie wskoczyłby w ogień. I tak po trzech latach starań los wynagrodził ich synkiem, którego nazwali Joshua Carl.
Dzieciństwo Josha wyglądało niczym bajka napisana przez jakiegoś wprawnego pisarza. Chłopcu od najmłodszych lat niczego nie brakowało zaczynając od najdroższych ubrań, a kończąc na wszelakich zajęciach pozalekcyjnych, które miały na celu znalezienie oraz rozwinięcie zainteresowań młodego Rosenthala. Wbrew plotkom, że mały Joshua jest wychowywany przez niańkę, tak wcale nie było. Owszem, jego rodzice często bywali zajęci i wyjeżdżali za granicę w sprawach biznesowych, jednak każdą wolną chwilę poświęcali jedynemu synowi.
Lata mijały, a mały Josh zaczął wyrastać na dorosłego, przystojnego mężczyznę o szerokich zainteresowaniach i bardzo dobrym wykształceniu.


Rozwinięcie, czyli wszystko, co najistotniejsze.

 

Zainteresowania

Nie tak łatwo wymienić wszystko, co kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób zaintrygowało Josha. Od najmłodszych lat próbował wszystkiego, niezależnie od tego czy była to gra w tenisa czy taniec towarzyski. Teraz, w wieku dwudziestu trzech lat, może z dumą stwierdzić, że jest naprawdę niewiele rzeczy, z którymi do tej pory nie miał do czynienia. Mimo wszystko oczywiste jest to, że wśród tylu najróżniejszych pasji, Joshua odnalazł to, co dla niego stanowiło największą wartość. Okazało się, że to maksimum pochłonęła go fotografia.
Już w najmłodszych latach Josh potrafił przesiadywać godzinami w parku, obserwując ludzi i fotografując ich w coraz to bardziej interesujących momentach. Lata mijały, a pasja Rosenthala wcale nie zniknęła... Zmienił się jedynie obiekt, na który chłopiec kierowował aparat. Wcześniej wystarczył mu nawet motyl, aby zainteresowań go na kilka godzin, teraz, jako dorosły mężczyzna, fotografuje już niemal tylko kobiety. Niektórzy uważają to za obsesję i z pewnością w pewnym sensie mają rację. Jeszcze inni opisują go jako zboczeńca i Joshua wcale by temu nie zaprzeczył. Co oczywiście nie oznacza, że by to potwierdził. Osobiście Rosenthal nie sądzi, aby był w stanie kiedykolwiek skrzywdzić jakąś kobietę. Nigdy nie podniósłby na nią ręki ani do niczego nie zmusił... Jedynie mógłby porzucić. I w sumie i tak by zranił, jednak woli udawać, że nie zdaje sobie z tego sprawy.
Mimo całego zamiłowania do fotografii, to nie z tym Joshua powiązał swoją przyszłość. W tym momencie sam nie wie, jak zaczęła się jego przygoda z masażem i jakim cudem nagle znalazł się na fizjoterapii... Której swoją drogą nie ukończył, ponieważ mu się nie chciało. I tak ma pracę, z której bez problemu może się utrzymać, dlatego po pierwszych dwóch latach zrezygnował. Doszedł do wniosku, że nauczył się wystarczająco dużo i teraz potrzebna jest mu tylko praktyka.
Warto również wspomnieć, że Josh ma ogromną słabość do zwierząt. Uwielbia jeździć konno, a w weekendy potrafi spędzić nawet kilka godzin w sklepie zoologicznym, gdzie zresztą jest już bardzo dobrze znany.

Praca

Na świecie można spotkać niewielu ludzi, którzy robią to, co kochają, a dodatkowo mają z tego dość spory zysk. Tak się jednak składa, że Joshua zalicza się do tego niewielkiego grona. Uwielbia swoją pracę, a codzienny przypływ gotówki uważa za miły dodatek do tych cudownych godzin spędzonych w towarzystwie pięknych kobiet. Tak, w tym momencie warto wspomnieć, że Rosenthal jest całkiem wymagający i przyjmuje jedynie zlecenia od młodych pań. Inne po prostu ignoruje. Całe szczęście, że Joshua faktycznie jest dobry w swoim fachu, dlatego może sobie pozwolić na takie "wybrzydzanie". Tak czy siak nigdy nie zabraknie mu chętnych klientek.

Może wydawać się, że Rosenthal traktuje swoją pracę jak zabawę i trochę jest w tym prawdy. Jasne, nigdy nie robi niczego na odpieprz i zawsze stara się, aby jego klientki były w pełni zadowolone, jednak nie da się ukryć, że do wszystkiego podchodzi na luzie. Swobodnie rozmawia z każdą kobietą w trakcie masażu i nierzadko pozwala sobie nawet na lekki flirt, który z reguły jest mile przyjmowany. Cóż, z pewnością to, że dobrze wygląda w niczym mu nie przeszkadza, a wręcz ułatwia uwodzenie kobiet.
Wracając jednak bezpośrednio do jego pracy, Joshua jest wyspecjalizowany w różnych typach masażu, jednak z reguły klientki się specjalnie na tym nie znają, dlatego pozwalają mu samemu decydować o rodzaju wykonywanego przez niego masażu skóry. Jedynie to właśnie panie decydują o fragmentach ciała, które mają zostać wymasowane przez Rosenthala. Osobiście zna się na wszystkim, poczynając od typowego masażu pleców, poprzez pośladki, nogi, a nawet piersi.

Słabości

Na świecie nie ma chyba człowieka, który nie posiadałby jakichkolwiek słabości... I oczywiście Joshua nie jest wyjątkiem pod tym względem. Jego tak zwaną piętą Achillesową są oczywiście kobiety. Rosenthal kocha je wszystkie od blondynek po czarne, jednak osobiście najbardziej ciągnie go do naturalnych rudzielców. Oprócz tego niezwykle ceni długie nogi, na które mógłby patrzeć godzinami i z pewnością by mu się nie znudziło. Właśnie dlatego tak bardzo lubi, kiedy kobiety noszą krótkie spódniczki lub chociaż obcisłe spodnie.
Oprócz tego do słabości Joshuy, a właściwie do jego uzależnień, można zaliczyć papierosy. Jak już raz wpadł w ten nałóg, to niestety nie potrafi z niego wyjść. Zresztą nawet jakoś specjalnie nie próbuje, ponieważ uważa, że to dobry sposób na odstresowanie. 
Mówiąc o rzeczach, które Rosenthal kocha, może również wspomnieć o tym, czego nienawidzi. I w szczególności są to farbowane blondynki, które doprowadzają go niemal do mdłości. Tak samo jak nadmierny makijaż. Joshua wychodzi z założenia, że piękna kobieta wyglądzie cudownie nawet bez tony pudru, chociaż oczywiście chłopak nie sprzeciwia się każdym kosmetykom. Mimo wszystko tusz do rzęs często bywa przydatny.
Dodatkowo nie znosi kłamstwa. Jest w stanie zaakceptować niemal wszystko, jednak jeśli ktoś go oszuka, to taka osoba jest już u niego skreślona na amen. Nawet, jeśli ktoś go okłamie w dobrej wierze, aby chłopak uniknął cierpienia. Dla niego jest to jeszcze gorsze niż szczera prawda, którą ceni ponad wszystko.


Zakończenie, czyli kilka informacji dodatkowych

  • Można go spotkać w SPA, parku, na plaży, w lesie, w klubie/pubie/barze... W sumie niemal wszędzie.
  • Prowadzi album ze zdjęciami wszystkich dziewczyn, z którymi kiedykolwiek spędził noc. Na większość fotografii jego potencjalne partnerki są nagie lub przynajmniej półnagie (zazwyczaj robi im zdjęcia, kiedy śpią, dlatego same nawet o tym nie wiedzą).
  • Nie znosi gotować i mimo że w swoim apartamencie posiada dużą kuchnię, to sam nigdy z niej nie korzysta.
  • Jest dobrym tancerzem.


Karta w pigułce dla leniwych:

Imiona: Joshua Carl
Nazwisko: Rosethal
Wiek: 23 lata
Zawód: masażysta (pracuje w SPA, a oprócz tego przyjmuje zamówienia przez telefon. Jest dość popularny w swoim zawodzie, dlatego często chodzi nawet do sławnych modelek/aktorek itp.)
Miejsce zamieszkania: luksusowy apartament


Od autorki:
Karta miała być dłuższa, jednak chcę już ją po prostu opublikować. Może jutro dopiszę coś więcej, jednak nie obiecuję.
Oczywiście jestem otwarta na wszelkie wątki i powiązania, jednak mam nadzieję, że nie wszystkie będą kręciły się wokół masażu. Chociaż kilka może ;) Oprócz tego lojalnie uprzedzam, że dostaję białej gorączki, kiedy widzę wątek składający się z trzech-czterech zdań. Na pewno na taki nie odpiszę.
Na zdjęciach mój ukochany Ben Barnes *.*

niedziela, 17 czerwca 2012

Where Is The Love?

People killin', people dyin'
Children hurt and you hear them cryin'
Can you practice what you preach
And would you turn the other cheek
Father, Father, Father help us
Send us some guidance from above
'Cause people got me, got me questionin'
Where is the love?

Jak prawdziwe jest stwierdzenie, że wielu artystów po wejściu na scenę staje się nagle zupełnie innymi osobami? To chyba zależy od indywidualnego charakteru każdego z nich. Nie da się określić zachowania piosenkarza, czy aktora według jednego kryterium, bo to w końcu zupełnie inni ludzie. Często jednak ich charaktery i zachowanie są generalizowane przez ludzi. Artyści, to według mas dziwacy, patrzący na świat przez różowe okulary. Popularne stało się myślenie o nich, jako o niezwykle wrażliwych ludziach, a także, że są to w większości pijacy i ćpuni, którzy nie mogą wejść na scenę, jeśli czegoś nie wezmą przedtem. Awanturnicy, chcący za wszelką cenę zrobić karierę, którzy dochodzą do sławy, przez znajomości, albo łóżko. Co jeszcze myśli się o celebrytach? Że czują się lepsi, niż zwykli ludzie, nie ruszają się z domu bez ochroniarzy i wzorem Marii Carey wycierają chusteczką antybakteryjną rękę za każdym razem, gdy musieli dotknąć ręki jakiegoś fana. Nikt jednak z tych ludzi nie zada sobie pytania, czy owe informacje to prawda i czy każda z gwiazd taka jest. Czy powyższy opis jest prawdziwy?

... cóż, tak. W większości przypadków. Dzisiaj poznacie jednak niecodzienna gwiazdę, która z pewnością nie wybija się w tłumie hollywoodskich celebrytów. Oto i ona:

 Mila Valentine
Urodzona 23 marca 1992 roku w San Francisco.
Piosenkarka pop-rockowa.
Zwolenniczka ruchu Straight Edge

Tak właściwie nikt nie wie kiedy dokładnie przeprowadziła się na Martha Vineyard. Po prostu pewnego dnia już tam była. Ktoś zauważył, że codziennie o tej samej godzinie udaje się na spacer ze swoim niezbyt zgrabnym psem i rozeszła się wieść o tym, że Mila Valentine przeprowadziła się do tego, jakże spokojnego miejsca. Co wiemy o jej historii? Niewiele. Dziewczyna nigdy nie mówi o sobie za dużo, szczególnie o swojej przeszłości, która wydaje jej się nieistotna. Gdy w wywiadach, dziennikarze pytają ją o wydarzenia z przeszłości zaczyna się śmiać i pytać "po co zawracać sobie głowę czymś takim  jak przeszłość? Liczy się tylko tu i teraz!". 
Wiadomo jedynie, że urodziła się w San Francisco, a dom na wyspie dzieli tylko ze swoim mopsem, o wdzięcznym imieniu Piorun. Co ciekawe, podczas, gdy większość domów przy plaży opływa w luksusy i przepych, domek dziewczyny jest niezwykle mizerny i skromny. Znajduje się na samym końcu osiedla luksusowych willi i większość ludzi żartuje, że to pewnie domek dla służby z rezydencji, znajdującej się obok. Jak inni mieszkańcy wyspy ją postrzegają? Właściwie, to nie wie i mało ją o interesuje. Z pewnością uważana jest za outsiderkę i dziwaczkę, którą w rzeczywistości jest. 
Na pewno postrzegana jest także, jako buntowniczka i bardzo nerwowa osoba. Już kilka razy wszczęła bójkę, od czasu swojej przeprowadzki, nigdy nie boi powiedzieć się tego co myśli i stanąć w czyjejś obronie. Nie jest to szara myszka, którą można kopać i sponiewierać, bo jeśli ktoś spróbuje, odpłaci mu się z podwójną siłą. Posiada niesamowicie silny charakter, który ciężko złamać, lub w jakikolwiek sposób rozgryźć. Dla jednych ludzi bardzo miła i uprzejma, dla innych, już na wstępie niesamowicie nieprzyjemna, dla jeszcze innych całkowicie neutralna. Nienawidzi, gdy ktoś próbuje jej rozkazywać.


 What's wrong with the world, mama?
People livin' like they ain't got no mamas
I think the whole world addicted to the drama
Only attracted to things that'll bring you trauma
Overseas, yeah, we try to stop terrorism
But we still got terrorists here livin'




Wywiad dla radia "One"
 
Prowadzący: Hej, hej, hej. Dobry wieczór państwu! W dzisiejszym wieczorze z gwiazdami, witamy niesamowitą młodą piosenkarkę, przed państwem Mila Valentine, witamy w studio!
Mila: Dobry wieczór wszystkim.
P: Nie będę bawił się w przydługie wstępy Mila. Chyba wszyscy są ciekawi, dlaczego  kolejny z twoich agentów dostał czerwoną kartkę? Słyszałem, że był jednym z najlepszych w całym LA...
M: Kolejny kretyn, który chciał zrobić ze mnie komercyjną gwiazdkę, której kariera opiera się tylko na skandalach i plotkach. To nie dla mnie, musiałam go wyrzucić, żeby nie stała mu się większa krzywda.
P: No tak, już dawno słyszałem, że jesteś bardzo niezależną osobą. Czyli, pan Jones próbował Ci rozkazywać i to Cię tak zdenerwowało, prawda?
M:(śmiech) ja nawet nie jestem pewna, czy on by przeżył, gdyby spróbował mi rozkazywać.
P:... okej. Może porozmawiajmy o Twoim nowym albumie. Kiedy pojawi się na rynku?
M: Pod koniec tego roku, będzie nosił tytuł "Paradise".
P: Czy usłyszymy wreszcie jakiś kawałek o słodkiej i uwielbianej przez wszystkich miłości?
M: Oczywiście, że nie.
P: Dlaczego? Wszyscy Twoi fani czekają na takową piosenkę.
M: Bo sama nie jestem słodka i przez wszystkich uwielbiana. Nie będę pisać piosenek, żeby komuś się przypodobać. Piszę to, co czuję.
[...]

Tak, Mila Valentine zdecydowanie znana jest z wybuchowego charakteru i niezwykłej nieugiętości. Jednak jak na razie mówimy jedynie o jej wadach, czyż nie? A zalety? Czy ma jakieś zalety? A i owszem.
W jej przypadku akurat, stwierdzenie, że artyści to wrażliwi ludzie jest bardzo trafione. Jest niesamowicie czuła na krzywdę innych i boli ją widok bezdomnych, czy chorych dzieci. Potrafi się rozpłakać na ich widok.
Nigdy nie skrzywdziłaby nikogo, kto pod pewnymi względami potrzebuje pomocy. Jej agresja, wrogość i wszczynanie awantur skierowane jest zazwyczaj w stronę rozwydrzonych gwiazdeczek, które często spotyka na swojej drodze, a wybuchy złości następują pod wpływem ich pustych słów lub nagannych zachowań.
Kilka razy w roku organizuje koncerty charytatywne, namawia też inne gwiazdy do wzięcia udziału w tej akcji, żeby zebrać jeszcze większy dochód i móc przeznaczyć go na szczytny cel.
Jako artystka nie jest znana na całym świecie, mimo, że odbyła już kilka tras koncertowych w Europie. Nie jest po prostu kimś, kto rzuca się w oczy, dlatego media milczą na jej temat.
Ma jednak swoich fanów, nawet po drugiej stronie oceanu. Niewielu, ale jednak.
Nie zachowuje się jak typowa gwiazdeczka. Bardzo chętnie rozmawia z fanami i lubi ich towarzystwo, a także ciekawe rozmowy i pomysły na piosenki, które podrzucają jej  różne osoby.

It just ain't the same, always unchanged
New days are strange, is the world insane
If love and peace is so strong
Why are there pieces of love that don't belong
Nations droppin' bombs
Chemical gasses fillin' lungs of little ones
With ongoin' sufferin' as the youth die young
So ask yourself is the lovin' really gone
So I could ask myself really what is goin' wrong
In this world that we livin' in people keep on givin' in
Makin' wrong decisions, only visions of them dividends
Not respectin' each other, deny thy brother
A war is goin' on but the reason's undercover
The truth is kept secret, it's swept under the rug
If you never know truth then you never know love


[...]
P: Słyszałem, że niedługo organizujesz koncert charytatywny w swoim rodzinnym mieście, San Francisco. Czy to prawda?
M: Fakt, będę supportować występ znanej grupy rockowej, która zgodziła się wziąć udział w tym evencie, żeby wspomóc moja akcję. Chciałabym im też w tej chwili podziękować za pomoc.
P: Cały dochód zostanie przekazany na szpital dla dzieci świętej Agnieszki w San Francisco?
M: Calutki. Chłopaki z zespołu załatwili to tak, żeby manager klubu odstąpił nam hale na jeden dzień za darmo.
P: Imponujące. Chciałbym teraz usłyszeć coś na Twój temat. Tak, wiem, że nie lubisz o sobie mówić, ale może uchylisz rąbka tajemnicy i opowiesz naszym słuchaczom, jak spędzasz wolny czas?
M: Hmm... to chyba zależy od tego, na co mam ochotę. Lubię śpiewać, to na pewno, uwielbiam też chodzić na plażę oraz jeździć na rowerze. Czasem zdarzy mi się rysować, czy malować, nie pogardzę też jakąś dobrą imprezą.
P: A spotkania z przyjaciółmi?
M: Chyba nie mam ich zbyt wielu. Poza Piorunem, oczywiście (śmiech). 
P: Słyszałem też, że jesteś "iksem". To prawda?
M: Jak najbardziej,
P: Może wtajemniczysz naszych słuchaczy, o czym mowa?
M: Straight Edge. Don't drink, don't smoke, don't fuck. Ich charakterystycznym znakiem jest czarny "x" na 
zewnęrznej stronie dłoni. Mimo, że sama nie śpiewam muzyki hardcorowej, cieszy mnie, kiedy widzę fanów,
którzy na moje koncerty, przychodzą właśnie z tym iksem namalowanym na dłoni. Cieszy mnie, że ludzie popierają tą subkulturę, walczącą z punkowym "Sex, drugs and rock'n'roll".
P: Czekaj, czekaj. Mam rozumieć, że w ogóle nie pijesz, nie palisz, ani nie uprawiasz seksu?
M: Nie piję, nie palę, nie zażywam narkotyków. Co do seksu, to ma to związek jednak z przygodnym, jednorazowym seksem i częstą zmianą partnerów, który jest plagą naszego narodu, a nie z całkowitą abstynencją seksualną. Ludzie kompletnie się nie szanują w dzisiejszych czasach...
Co do Straight Edge nie popieram tylko ich idei weganizmu, aczkolwiek, jeśli inni czują, że w ten sposób są lepszymi osobami, nie zniechęcam ich do niejedzenia mięsa i produktów odzwierzęcych. 
P: Fascynujące. Podziwiam cię, naprawdę. Ja bez piwka po pracy nie wytrzymałbym nawet tygodnia...(śmiech)
M: ...
P: Dobrze Mila, bardzo dziękujemy za wywiad, a naszych słuchaczy zapraszamy na piętnaście minut dobrej muzyki!

Ciekawostki, na temat Mili:
- Najczęściej spotkać można ją na plaży lub w parku.
- Studiuje psychologię na miejscowym uniwersytecie.
- Karierę piosenkarki rozpoczęła w wieku siedemnastu lat.
- W 2010 roku zorganizowała jeden z największych koncertów charytatywnych w historii USA.
- Nienawidzi komercyjnego gówna, dlatego też nigdy nie pisała piosenek pod publikę.
- Gardzi ludźmi, którzy dbają tylko o siebie i nie ukrywa tego.
- Nigdy nie była zakochana.
- Nigdy nie odmówi, gdy ktoś poprosi ją o pomoc.
- Na wyspę przeprowadziła się, szukając spokoju i ukojenia. To miejsce polecił jej dyrektor wytwórni płytowej, dla której pracuje Valentine.
- Trenuje taekwondo.


[Witam, witam :) Mila nie jest taka zła, jaka mogłaby się wydawać, no chyba, że wasza postać, to zapatrzona w siebie celebrytka ;) Zapraszam do wątków, cytaty pochodzą z piosenki Black Eyed Peas.
Na wątki zawsze chętna, więc nie pytać o co tak absurdalnego... A no i, celowo nie dałam w karcie historii mojej postaci, ani jakiś konkretnych informacji, żeby nie było za latwo. Jak wszyscy o sobie wszystko wiedzą, to zaczyna robić się nudno, czyż nie?] 
 

And she'll tease you, she'll unease you.


Cammie Sheppard

urodzona 21.10.1993 roku w Nowym Jorku
Przyszła studentka. Najpierw jednak musi zdecydować się na kierunek. I kiedy właściwie zechce jej się pójść do collegu. 




Historia                   Niezbyt złożona i skomplikowana, w żadnym wypadku wybujała. Prawdziwa.
Nowojorski dziedzic bajkowej fortuny, Rick, wyruszył w poszukiwaniu marzeń i doświadczenia do stolicy przemysłu filmowego - Los Angeles.  Był wówczas młodym chłopakiem, któremu nie w smak było odcinanie tantiem od tego co zrobili jego przodkowie. Wywodził się z rodziny posiadaczy nieruchomości rozsypanych po całym Nowym Jorku. On jednakże pragnął robić coś innego - pisać, tworzyć filmy. Spędził w LA kilka pięknych lat, ukończył naukę i zaczął pracować w swym zawodzie scenarzysty, szybko stając się jednym z czołowych twórców filmów Ameryki, mającym na koncie największe hity.
W trakcie swojego pobytu w Mieście Aniołów poznał młodą i obiecującą modelkę, Catherine, która pragnęła ukończyć jakieś praktyczne studia i udowodnić swym rodzicom, że potrafi równie wiele jak i oni. Pochodziła z Kanady. Wkrótce przyjaźń przerodziła się w miłość, a na świat przyszła Cammie. Mimo, że jej poczęcie było przypadkiem, młodzi rodzice oszaleli na punkcie swojej córki, która oczarowała ich swym pierwszym krzykiem.
Dlaczego Cam urodziła się w Nowym Jorku? Rick i Cath zgodnie stwierdzili, że Hollywood nie jest najlepszym miejscem w którym można by wychowywać dziecko. Mimo, że ich kariery głęboko zakorzenione były w Los Angeles, oni podjęli decyzję o powrocie na wschodnie wybrzeże. Wkrótce przenieśli się na wyspę Martha's Vineyard, gdzie od lat rodzina Sheppardów miała rezydencję. Tutaj zaczęli wieść nowe życie: Rick wciąż zajmował się pisaniem scenariuszy, a Cath otworzyła swój gabinet, wykorzystując zawód psychologa. 
Cammie zdrowo rosła. Uczęszczała do tutejszego przedszkola, szkoły elementarnej. Rozpoczęła również naukę w szkole średniej, szybko jednak została przeniesiona do szkoły z internatem, głównie za swoje wybryki z alkoholem. Ani Rick, który kursował między wyspą a Los Angeles, ani też Cath nie mogli sobie poradzić z problemem jakim stała się Cammie. Według samej zainteresowanej łatwiej im było się jej pozbyć. I to zrobili. Dziewczyna nie przyjmuje wersji, że uczynili to z rodzicielskiej miłości.
Aktualnie ukończyła szkołę i wróciła na wyspę, nie bardzo wiedząc co dalej zrobić ze swoim życiem.



Wygląd                              Cammie urodę odziedziczyła po matce. Jest przykładem klasycznych, ostrych rysów i wielce słodkiego uśmiechu, który potrafi zwieść wszystkich. Jedynie kolor oczu odziedziczyła po ojcu. I charakter, który jest niezwykle wybuchowy. O tym jednakże później.
Co to właściwie oznacza, że jest się średniego wzrostu? Jest się wówczas niezbyt wysokim aby grać w koszykówkę i niezbyt niskim aby zatrudnić się w cyrku w roli karła? Panna Sheppard swoiście nienawidzi określenia średni wzrost, mimo, że właśnie tak najczęściej jest opisywana. Nie znajdziecie jej w tłumie łatwo i przyjemnie, będziecie musieli trochę wytężyć wzrok aby znaleźć Cammie, metr sześćdziesiąt pięć. Tak czy siak, nie stanowi to dla niej zbyt wielkiego problemu. Cam może nosić nawet najwyższe obcasy bez obawy, że kogoś przerośnie czy też będzie spoglądała z góry.
W oczy natomiast mogą się rzucić jej włosy, które niezależnie od pory roku wciąż są tej samej, czekoladowej barwy. Lśniące, gęste i zdrowe - mogłoby posłużyć w reklamie odżywki. Cammie wybucha śmiechem, gdy ludzie je chwalą. To tylko włosy!
U Cam niezmiennie są długie; sięgają połowy pleców. Dziewczyna nosi je najczęściej rozpuszczone i wtedy daje się we znaki ich niesforność.  Opadają jej na twarz, miękko na ramiona, skręcając się w nieregularne fale.
Cammie posiada ciemną oprawę oczu - brązowe, wyraziste brwi i długie, ciemne rzęsy, które często pociągnięte są brązową lub czarną maskarą. Pod nimi są ukryte oczy o barwie stalowo szarej, często jednak wpadającej w zieleń.
Nos jest jest prosty i normalny, tak samo jak pełne usta.
Szatynka posiada śniadą karnację, która pociągnięta brązerem ma złotawy pobłysk.
Cammie zawsze ubrana jest nienagannie, dumna posiadaczka ponad dwustu par butów. Jak przystało na prawdziwą it girl bardzo często można spotkać ją na obcasach, ale jeszcze częściej w baletkach.
Nie jest idealna, ale stwarza takie pozory. Po prostu akceptuje siebie i stąd bierze się ta niezwykła pewność, która ją cechuje. 






 Charakter

 Nieznośny, ciężki i nieprzewidywalny. Wiele osób mówi, że Cammie to stuknięta suka, jeszcze inni drążą dlaczego tak naprawdę wylądowała w szkole z internatem. A niech sobie gadają co chcą, taką zasadę wyznaje dziewczyna i wytrwale podsyca wokół siebie mgiełkę tajemnicy.
Przede wszystkim Cam nie ma problemu z dostawaniem tego, czego pragnie. Od małego rozpieszczana, potrafiła postawić na swoim - czy to krzykiem czy błyskiem w oczach i uroczym uśmiechem. To pozostało jej do dzisiaj, chociaż teraz odwołuje się do nieco bardziej wyrafinowanych technik. Jednak nie zmienia to faktu, że często ma problem z określeniem czego chce. Zwłaszcza jeżeli chodzi o jej przyszłość.
Właściwie jest osobą otwartą na nowe znajomości i przyjaźnie, które uwielbia zawierać przy kieliszku dobrego alkoholu i kresce kokainy. A, przynajmniej tak bywało w przeszłości. Oczywiście, że selekcjonuje sobie środowisko. Przecież nie będzie się zadawała z byle kim, prawda?
Odważna i przebojowa - to pierwsze cechy, które uderzają przy poznaniu dziewczyny. Nie boi się wyrażać swojej opinii, ryzykować, a tym bardziej walczyć o swoje. Czasami wydaje jej się, że została stworzona by czuć na plecach dreszczyk emocji związanych z ryzykiem. Walka o własne dobro wydaje jej się czymś naturalnym, zwłaszcza w zakłamanym świecie w którym przyszło jej żyć.
Manipulantka i sabotażystka. Wszystko po to by jej było wygodnie, by wszystko układało się po jej myśli. Zbytnio nie interesuje się losem innych ludzi, chyba, że chodzi o tych, których szczerze, głęboko kocha i ceni.
Histeryczka. Szybko wścieka się i denerwuje, a potem szybko włącza tryb zdzirowatej jędzy. Ona się nie obraża, ona się po prostu mści. 
Uwielbia operować ironią i sarkazmem, śmiejąc się w głos, gdy ludzie tego nie wyłapują.
A tak poza tym to jest jak każda inna dziewczyna w jej wieku; potrzebuje kogoś kto by przytemperował jej charakter, wyciągnął z niej dobro, schowane gdzieś bardzo głęboko. Cammie po prostu boi się zranienia, ale sama je sieje. Wierzy w prawdziwą miłość i takiej oczekuje. Czy ta nadejdzie?
Uwielbia stare filmy z Audrey Hepburn, a także te opowiadające o życiu gangsterów i mafii. To ona jest osobą, która najczęściej przesiaduje w bibliotece w rezydencji rodziców; kocha czytać, zwłaszcza klasyki literackie. Dużo rysuje, ale nikomu nie pokazuje swoich pseudo dzieł. Zazwyczaj są to sukienki, tuziny sukienek. Przecież Cammie kocha modę. Tak samo jak dobre jedzenie, którego nigdy sobie nie żałuje, a na co sobie może pozwolić przez genetycznie ustawiony doskonały metabolizm.
Pije. Coraz rzadziej pali. Już nic nie bierze.  


 Także:
  • jeździ Porsche Cayenne
  • ma psa rasy Samoyed o imieniu Sel
  • ze względu na to, że jej matka pochodzi z Montrealu, drugim językiem Cammie jest francuski 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Od autorki:
Czeeeeeeść wam! :) Mam nadzieję, że będziemy się dobrze razem bawić. Jestem chętna do wątków i powiązań, a moja karta oczywiście będzie rozbudowywana na wszelkie możliwe sposoby. TY pomysł - JA wątek I NA ODWRÓT. Na zdjęciach i gifach Jessica Lowndes, pochodzą z tumblr i weheartit.

They call me The Wild Rose.

Florence Leroy

ur. 16 lipca 1990r. w Nowym Jorku
studentka muzyki na uniwersytecie
córka słynnego rockmana, Dave'a Leroya i aktorki, Hanny Dell
dobrze zapowiadająca się młoda wokalistka i instrumentalistka














Wszystko zaczęło się jesienią, pod koniec roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego, kiedy to początkująca, młodziutka, holenderska aktorka, Hanna Dell została namówiona do wystąpienia w teledysku będącego wtedy u szczytu sławy rockmana, Dave'a Leroya. Mimo dzielącej ich niemal dziesięcioletniej różnicy wieku, od samego początku nawiązał się między nimi płomienny romans, którego owocem została maleńka, delikatna dziewczynka nazwana przez Hannę Florence. Dave i Hanna, pod wpływem wciąż namiętnych uczuć, stanęli na ślubnym kobiercu tuż po narodzinach dziewczynki. Pierwsze kilka lat było sielanką. Florence była oczkiem w głowi zapracowanych rodziców, niczego jej nie brakowało. Hanna i Dave chwalili się nią na każdym kroku, zabierając ją z sobą na najróżniejsze imprezy i wstępy. Mając sześć lat, wystąpiła nawet w jednym z teledysków ojca. Niestety, buntowniczy i rozwiązły charakter Dave'a dał o sobie znać. Tuż po wydaniu nowej płyty, udał się w trasę koncertową, znikając tym samym na kilka miesięcy i zostawiając Hannę samą z Florence. Zaczęły się koncerty, imprezy, alkohol, narkotyki, przygodny seks. Hanna starała się przymykać na to oko. Nie wierzyła w doniesienia prasy i portali plotkarskich, wierzyła ślepo w zapewnienia męża o wierności, myślała tylko o szczęściu dorastającej i kruchej jak porcelanowa laleczka Florence. Dziewczynka od małego była bardzo wrażliwa, chorowita, wymagała opieki i uwagi, dlatego też Hanna poświęcała jej się w całości. Kiedy jednak osobiście nakryła Dave'a z prostytutkami (tak, z kilkoma), miarka się przebrała. Kobieta, nie czekając na rozwód, zabrała córkę i tak oto obie znalazły się na Martha's Vineyard. Hanna jednak nie wytrzymała w domu zbyt długo. Wkrótce potem zatrudniła cały sztab opiekunek, który miał wychowywać i dbać o małą Florence, a sama angażowała się w mnóstwo projektów, nie tylko filmowych. 

Florence dorastała. Swoją matkę widywała tylko przelotnie. Ojca poznała przez telewizję i internet, gdyż nigdy nie pofatygował się, by się z nią spotkać. Co jakiś czas przysyła jej tylko jakieś prezenty i pieniądze. Florence nie zna więc swoich rodziców zbyt dobrze, jej rodziną były opiekunki, które jednak wciąż się zmieniały, jakby Hanna nie chciała, by dziewczyna do kogokolwiek się przywiązała. Florence od początku dobrze się uczyła, zależało jej bardzo na edukacji, przykładała się, mając najlepsze wyniki i wygrywając konkursy bez wstawiennictwa swoich sławnych i bogatych rodziców. 

Będąc wychowywaną wciąż przez obcych ludzi, Florence nie nauczyła się, co to znaczy przywiązać się do kogoś, pokochać. Na co dzień jest osobą wesołą i otwartą, nastawioną pozytywnie do życia i wszystkich ludzi, uważającą, że każdy ma w sobie jakąś cząstkę dobra i próbującą za wszelką cenę to odnaleźć. Jednak, gdy tylko jej więzi z kimś zaczynają się zacieśniać, dziewczyna panikuje i za wszelką cenę próbuje się wycofać. Nie potrafi zachować się w takiej sytuacji i jeśli ten ktoś nie wykaże się zdeterminowaniem i uporem - nici z przyjaźni. A tym bardziej, z czegoś więcej. Nie boi się bliskości fizycznej. Zdarza jej się sypiać z różnymi chłopaka, jednak nad ranem spanikowana ucieka, chłopak traktuje to więc jako jedno nocną przygodę i nie szuka jej. Takimi oto sposobem, Florence jest jedną z najbardziej samotnych osób na wyspie, choć sama się do tego nie przyznaje ani przed sobą, ani przed nikim innym. W ogóle, nikomu się nie zwierza. Jeśli ktoś sam nie dowie się czyją jest córką, nie ma co liczyć, że Florence się pochwali. Jest bardzo skryta i zamknięta w sobie. Są dni, gdy jest pewna siebie i potrafi rozmawiać ze wszystkimi, jednak bywają też dni, kiedy nie potrafi odezwać się słowem i trudno do niej jakkolwiek dotrzeć. Jest błyskotliwa i inteligentna, ma świetną pamięć, a nauka nigdy nie sprawiała jej większych problemów. Niepewna siebie, zbyt dużą uwagę zwraca na własne wady, ujmując sobie niewątpliwych zalet. Nie miała jednak przez kogo być dowartościowana, nie mając niemal kontaktu z rodzicami i nie dopuszczając do siebie nikogo. Miewa wahania nastrojów, jest nieco niestabilna emocjonalnie, zdarza jej się napady euforii i płaczu z byle powodu, choć stara się ukrywać te zmiany przed innymi. Niesamowicie wrażliwa, biorąca wszystko na poważnie i do siebie. Niezwykle łatwo jest ją zranić, jest podatna na stany depresyjne. Kiedyś bardzo poważnie się okaleczała, po czym zostały jej okropne blizny na rękach, które stara się chować. Teraz zdarza jej się to, choć sporadycznie. Marzycielka, często chodzi z głową w chmurach, wyobrażając sobie inne życie i bycie kimś zupełnie innym. Bywa agresywna, choć częściej w stosunku do siebie, niż do innych. Zwraca uwagę na detale, zachwyca się rzeczami, których inni ludzie nawet nie dostrzegają. Niebywale emocjonalna. W głębi serca to bardzo czuła, ciepła i troskliwa osoba. Wierzy, że pewnego dnia pozna swojego księcia z bajki, który zwalczy jej lęki i uszczęśliwi. Wie, że wtedy byłaby mu bezgranicznie oddana. Lubi o tym marzyć, wymyślać najróżniejsze scenariusze. 

Florence odziedziczyła po ojcu niemal doskonały słuch muzyczny, talent oraz, przede wszystkim, pasję. Od małego śpiewała, zachwycając wszystkich swoim głębokim, delikatnym i bardzo przejmującym głosem. Układała swoje własne melodie, pisała teksty, w których wyrażała wszystkie targające nią emocje. A ma ich w sobie bardzo wiele. Świetnie gra na fortepianie, nieźle radzi sobie także z gitarą, skrzypcami, wiolonczelą i fletem. Podporządkowała muzyce całe swoje życie, dlatego nie wyobrażała sobie, by studiować cokolwiek innego. Ma jednak czas na kilka innych swoich pasji. Pochłania wręcz książki. Czasami czyta nawet kilka tygodniowo, niemal wszystkie gatunki i rodzaje. Poza tym, lubi być aktywna, nawet pomimo swoich problemów zdrowotnych. Wszędzie porusza się na swoim starym, ukochanym rowerze, poza tym niemal codziennie można spotkać ją pływającą na basenie. Zdarza jej się też biegać po parku lub plaży, choć woli spacery. Często chodzi do kina, kocha filmy, ma ich całkiem pokaźną kolekcję. Zafascynowana kinem i jego historią, posiada ogromną wiedzę w tej dziedzinie. Z racji swojej ogromnej wrażliwości, zna się również na sztuce, choć za eksperta się nie uważa. Generalnie, interesuje się kulturą, różnymi jej dziedzinami, interesują ją również kultury innych krajów, które stara się poznawać.

Jak wygląda? Na pewno zwraca na siebie uwagę. Nie, nie ubiera się ekscentrycznie. Wręcz przeciwnie, na jej stopach ciężko zobaczyć cokolwiek innego, niż stare, nieco wytarte już trampki, ubiera się raczej w ciemne kolory. Jednak mieszkanka krwi holenderskiej ze strony matki i hiszpańsko-angielskiej ze strony ojca zrobiła swoje. Florence jest całkiem wysoka, mierzy bowiem sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Jest bardzo szczupła, niektórzy powiedzieliby nawet, że zbyt szczupła. Niewątpliwym atutem jej figury są zgrabne i bardzo długie nogi, z czego jednak Florence rzadko zdaje sobie sprawę. Nie wie dlaczego ludzie się na nie gapią, szczególnie, gdy idzie w trampkach i spódniczce, bądź sukience. Przecież trampki za kostkę wręcz skracają nogi! Ach, jakże to dziewczę jest naiwne. Ma piękne, grube, ciemnobrązowe włosy, które odziedziczyła zapewne po hiszpańskiej babci, gdyż jej matka jest niemal platynową blondynką. Po Hannie ma jednak duże, niezwykle głębokie i niemal hipnotyzujące, niebieskie oczy, otoczone wachlarzem długich, ciemnych rzęs. Łatwo się w nich zatracić. Bardzo delikatne, dziewczęce rysy twarzy, zgrabny, nieco zadarty nosek, gładka, jasna cera i pełne, różane usta. Florence wygląda niemal jak porcelanowa laleczka. Jest zresztą prawie tak samo krucha i delikatna. 

* Ma sporo problemów zdrowotnych - wyjątkowo słabe serce, łamliwe kości, problemy astmatyczne, emocjonalne. Bierze całe mnóstwo leków. 
* Choć czyta wszystko, to jej ulubione gatunki książek to książki kryminalne, fantastyczne, psychologiczne.
* Ma ukochaną, białą kotkę, Tiffany.
* Pisze piosenki, zarówno melodie, jak i teksty. Dla innych artystów i dla siebie. Na wyspie jest już całkiem znana i kojarzona przez mieszkańców, dzięki swoim licznym występom w różnych klubach i kawiarniach. 
* Marzy, by uczyć się tańczyć, jednak się boi i nie może się przekonać.

[Witam! :) Jesteśmy z Flo bardzo chętne na najróżniejsze wątki i powiązania. Zdjęcia pochodzą z weheartit. Karta będzie pewnie jeszcze miliony razy zmieniana :x Zapraszam do pisania! :)]

sobota, 16 czerwca 2012

Love yourself - you deserve it.


 Samara Carter 
19 luty 1994 rok
Studentka, po wakacjach, drugiego roku w International Culinary Center.

Nie tak dawno, dawno temu i nie za siedmioma górami i lasami, urodziła się mała dziewczynka na najbardziej znanej wyspie na świecie, Manhattanie. Dano jej imię Samara, aby zawsze wyróżniała się wśród wszystkich Sam. Nadal mieszka na tej wyspie, chociaż jej sercu od pewnego czasu bliska stała się też inna wyspa, na której ojciec zakupił swoją posiadłość jak na każdego znanego człowieka przystało.

Nie można jednak powiedzieć jednak, że jej korzenie sięgają NY, bo cała historia ma swoje źródło w Kanadzie. Zaczęło się w Toronto, gdzie urodził się jej ojciec, Graydon. W tym mieście skończył liceum, wyższe wykształcenie uzyskał jednak na dwóch innych uniwersytetach, zlokalizowanych w stolicy Kanady, Ottawie. Tam też poznał swoją pierwsza żonę, z którą jednak rozwiódł się w wieku 28 lat i wyjechał do NY, gdzie zaczął swoją karierę pracą w magazynie "Time". Pracował tam pięć lat, w między czasie poznał swoją drugą żonę. Wraz z tym jak jego kariera posuwała się na przód, rodziły się kolejne dzieci, zmieniał pracę na coraz bardziej wymagającą czasu i poświęcenia, tym jego drugie małżeństwo było coraz słabsze. Przełom przyszedł w 1993 roku, kiedy to poznał Anne Scott, dla której to zostawił swoją rodzinę i założył nową. Rok później na świat przyszła właśnie Samara, a niedługo później jej ojciec został redaktorem naczelnym  Vanity Fairi jest nim do dziś. 
Dziewczyna pierwsze trzy lata żyła nie znając swoich przyrodnich braci. Była żona Graydona obwiniała Anne o rozbicie swojego małżeństwa i zabraniała swoim synom kontaktu z dzieckiem. W końcu jednak najstarszy, wtedy już 18letni, Aaron postanowił sprzeciwić się woli swojej matki  i poznał małą Sam, wtedy też narodziła się między nim więź, bo chłopak uwielbia swoją jedyną, młodszą siostrzyczkę. Pozostali bracia w końcu też ją zaakceptowali jednak z resztą Sam nie ma tak dobrego kontaktu jak z Aaronem. 
Mimo wielu sprzyjających warunków Sam nie wyrosła na rozpieszczoną dziewczynę, mimo iż chodziła do najlepszych szkół, zdobywała świetne stopnie, miała dodatkowych nauczycieli to jakimś cudem żaden szkolny przedmiot nie stał się jej tak bliski jak gotowanie. A wszystko za sprawą tego, ze jej ojciec posiada dwie restauracje w NY. Jednak tylko jedna z nich stała się strasznie bliska jej sercu, mianowicie The Monkey Bar. To w nim dziewczynka odkrywała coraz to nowsze, dziwniejsze, oryginalne składniki, obudziła się w niej wielka kreatywność. Nadal jednak się uczy, bo w końcu ma tylko 18 lat, jednak w tej restauracji mówią na nią Księżniczka Deserów, ponieważ to do nich ma największe zdolności. W związku ze swoimi zainteresowaniami uczy się w International Culinary Center, a w przyszłości ma zamiar zostać szefem kuchni i otworzyć swoją własną restaurację. 

Jak każdy człowiek ma wiele zalet i wiele, a może nawet więcej wad. Zaczynając od tego co w niej dobre, potrafi zachować spokój w wielu trudnych sytuacjach i rzadko pokazuje swój strach, potrafi zachować zimną krew i działać dalej. Jednak to, że nie pokazuje tego po sobie nie znaczy, że tego nie przeżywa. Prawda jest taka, że łatwo ją zranić i w środku jest delikatną dziewczyną. Od zawsze trochę wycofana i potrzeba czasu, żeby dotrzeć do niej, zaprzyjaźnić się z nią i poznać od środka. Trochę nieśmiała, a tłum obcych ludzi, którzy są z nią w tym samym pomieszczeniu czasami ją przeraża. Nie oznacza to jednak, że jest odludkiem. Gdy już się ją pozna, można zobaczyć w niej wesołą, uśmiechniętą i przyjazną dziewczynę, która pomoże ci gdy tego potrzebujesz, albo gdy uzna, że powinna. Mimo iż nie jest najbardziej towarzyską osobą na świecie to jednak boi się samotności i potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Nie znosi kłamstwa i sama ich nie używa. Woli poznać najgorszą prawdę, niż słodkie kłamstwo, które kiedyś i tak ją zrani. Na swój sposób to odważne podejście, ta cecha nie przejawia się w niej tylko w tej sprawie, dziewczyna nie boi się nowych wyzwań, rzeczy, spraw i godzi się ze zmianami, które zachodzą w jej życiu. Nie chce zostawać z tyłu, więc próbuje wszystkiego, co wyda jej się godne uwagi. Kocha zwierzęta i sama posiada swojego słodkiego królika. Dumna, czasami nie umie przyznać się do błędu, sobie też nie potrafi wybaczyć, sentymentalna, składuje pełne wspomnień rzeczy w pudełku w kwiatki. Okropna pedantka, która nie potrafi żyć w bałaganie i którą ten stan doprowadza do furii, nawet gdy, a może przede wszystkim, gotuje wszystko musi być na swoim miejscu. Czasami zbyt dziecinna, jest gdzieś po środku od bycia kobietą i dziewczynką, uwielbia wszelkiego rodzaju bajki i szczęśliwe zakończenia, a co najgorsze wierzy, biorąc na przykład swoich rodziców, że prawdziwa miłość zawsze w końcu przyjdzie do ludzi. Panienka Carter nie była jednak do tej pory zakochana, ale nie szuka niczego na silę.

Gdy myśli się o osobie kochającej gotowanie, większość ludzi przed oczami widzi dziewczynę w rozmiarze XL zwłaszcza, gdy usłyszy jeszcze że ta osoba jest łakomczuchem. Nie odnosi się to jednak do Samary. Dziewczyna jest jedną z tych drobnych i smukłych dziewczyn. Urodę odziedziczyła zdecydowanie po matce, posiada długie, ciemne brązowe włosy oraz prawie czarne oczy, które spoglądają na ludzi z wyraźnym zaciekawieniem. Nie jest aż tak niska, ma 169 cm, ale jej drobna budowa sprawia, że wydaje się niższa niż jest w rzeczywistości. Nie jest kościotrupem, zaokrąglona tam gdzie trzeba. Co do stylu ubierania, nosi naprawdę zróżnicowane modele, od sukienek, po spodnie przez spódnice. Ważne, żeby to jej się podobało.

Ciekawostki:
-Oprócz gotowania ma jeszcze jedną pasję, pisanie. Tworzy krótkie opowiadania, ale przymierza się do dłuższej powieści na którą ma pomysł. Oprócz tego ma nadzieję połączyć kiedyś swoje dwie pasje w formie książki kulinarnej.
-Zakochana we wszelakich rodzajach ciast, babeczek, muffinek, ciasteczek i innych słodkich rzeczy. Niektórzy twierdzą, że ma tasiemca skoro nie tyje od nadmiaru słodkiego, inni że jak na prawdziwą kobietę przystało posiada dwa żołądki.
-Umie pływać, ale paradoksalnie boi się pływać po jednym wydarzeniu, które miało miejsce w rodzinnym kraju jej ojca.
|Powiązania|
|Album|
|To co misie lubią najbardziej|
 


[ Chętna na wszelakie wątki i powiązania. Stosuje zasadę, ja pomysł - ty wątek lub na odwrót. Na zdjęciach Nina Dobrev.Witam!]

If you can't get what you want, then you come with me


podstawowe dane:

imię i nazwisko: Daniel Phillips
prawdziwe imię i nazwisko:William Daniel  Edward Phillips
data i miejsce urodzenia:urodzony 24 kwietnia 1982 roku, Londyn
zawód: aktor




co więcej o nim wiemy?
Urodził się jako drugie dziecko angielskiej księżniczki Anny i księcia Marka w Londyńskim szpitalu. Od najmłodszych lat pobierał lekcje dworskiej etykiety, szkolił się w prywatnej klasie w pałacu Buckingham. Bankiety, bale, wytworne kolacje - dla niego były codziennością. Jednak nigdy nie potrafił dopasować się do tak wyszukanego towarzystwa, nigdy nie czuł się tam swobodnie - niechęć do tego stylu życia zaowocowała młodzieńczym buntem wobec rodziców i wyjazdem do Stanów w wieku 18 lat. Dopiero w Nowym Jorku mógł robić to, co chciał i tam studiował aktorstwo. Zawiedzeni rodzice nie utrzymują z nim od tamtej pory żadnego kontaktu, a on sam nie przyznaje się do pochodzenia z rodziny królewskiej. jedynie młodsza siostra Zara regularnie się z nim spotyka i koresponduje. To z zostawieniem jej w Anglii Danielowi najtrudniej było się pogodzić, bo była jego oczkiem w głowie i najlepszą przyjaciółką. 
W Stanach szybko zrobił karierę aktorską, niezaprzeczalnie był utalentowany, a brytyjskie nazwisko, nienaganny akcent i plotki o królewskim pochodzeniu mu w tym pomogły. Obecnie jest wziętym aktorem mieszkającym samotnie w niewielkiej willi, z której rozciąga się przepiękny widok na morze.

jaki jest?
Charakter Daniela nie jest najprostszy do opisania, na jego kształtowanie wpływ miało wiele czynników. 
Na pewno jest dżentelmenem. Szlacheckie brytyjskie wychowanie nadal owocuje w nienagannych manierach. Chociaż już 12 lat mieszka w Stanach i robi karierę aktorską, woda sodowa nie uderzyła mu do głowy, kobiety traktuje z takim samym szacunkiem, jak kiedy był ulubieńcem dam na angielskim dworze. Co nie znaczy, że nie złamał jeszcze żadnego kobiecego serca. Nie nawidzi zakłamania, więc kiedy jest z kimś i uczucie przemija, woli powiedzieć prawdę i zranić, niż udawać że wszystko jest w porządku. To, plus jego brak większej stałości w uczuciach sprawiło zawód już nie jednej.
Wyjazd z rodzinnego domu przyczynił się do tego, że Danny jest wiecznym niesfornym dzieckiem. Nie mógł wyszaleć się za najmłodszych lat i teraz niejednokrotnie to nadrabia. Prawie nigdy przy tym nie schodzi mu z twarzy uśmiech, którym potrafi oczarować każdego.
To jest kolejna z cech pana Phillipsa, nieodparty urok osobisty połączony z niebanalnym poczuciem humoru zawrócił w głowie już nie jednej.
Oprócz tego cechuje go niezwykła ambicja, nie zna pojęcia lenistwo - owszem odpoczywa, ale tylko jeśli rzeczywiście ma na to czas. Nie uznaje odkładania czegoś na później, robienia na odwal. Jeśli coś robisz - ma być to zrobione porządnie.
Jest przesadnie punktualny. Nie lubi się spóźniać i nie lubi kiedy spóźniają się inni.

dodatkowo:
  • Uwielbia aktywny wypoczynek, nie raz spotkać go można grającego w koszykówkę czy  uprawiającego jogging. Od przeprowadzki na Martha's Vineyard z powrotem zaczął także jeździć konno. Prowadzi do tego dosyć zdrowy tryb życia, jedyną używką jest marihuana, którą popala od czasu do czasu - pozostałość z czasów studenckich.
  • Ma uczulenie na truskawki.
  • Na prawej łopatce ma tatuaż - niewielkiego smoka. Zrobił go krótko po przeprowadzce do USA, był czymś w rodzaju manifestu wolności.
  • Doskonale gra na fortepianie.
  • Obecnie zajmuje jedenaste miejsce w lini sukcesji do brytyjskiego tronu.
  • Gra głównie w filmach akcji i komediach
  • W miejscowej stadninie trzyma swoją klacz o imieniu Carmen
[witam! autorka się kłania;) Bardzo prosiłabym o rozpoczęcie wątków;)
twarzy użyczył Bradley Cooper, a w tytule fragment piosenki 'Melancholy Hill zespołu Gorrilaz. ]

Be yourself; everybody else is already taken.


Nie wiadomo kim jest, nie wiadomo skąd się wzięła. Gdyby się nieco bliżej jej przypatrzyć, ani trochę nie pasuje do tutejszego społeczeństwa, a mimo to mieszka w jednym z najbogatszych domów w okolicy. To jak to w końcu jest? Bo na pewno nie tak, jak jest oficjalnie powiedziane. Z pewnością niejedna ciekawska osoba stara, bądź starała się dowiedzieć prawdy, ale nikomu dotąd się nie udało. A przecież nie można tak zwyczajnie spytać, bo tym bardziej niczego się nie dowie.

Zacznijmy od początku, od dnia jej narodzin.
Była to jedna z szarych niedziel, nic nadzwyczajnego nie miało się wtedy zdarzyć, a tu taka niespodzianka. Ciężarna Carrie niespodziewanie zaczęła rodzić. Niby nic dziwnego, ale właśnie, kiedy przyjmowała swojego klienta. Na drodze, a dokładniej na uboczu jednej z dróg prowadzących do Las Vegas. W tirze. No tak, wszystko pięknie. Niejaki Joseph nie miał nawet zamiaru, aby zawieść rodzącą właśnie kobietę do szpitala, więc wypchnął ją z pojazdu i pozostawił na pastwę losu. Jakież to było piękne. Gdyby tylko miała przy sobie telefon, ale nie, cały dobytek został w pojeździe klienta tej panny. Kilkanaście minut potem ktoś się nad nią zlitował i wezwał karetkę, ale sam i tak odjechał. I tak urodziła się nasza mała tajemnicza blondynka. Było to na tyle wspaniałe przeżycie, że matka tejże dziewczynki zostawiła ją w szpitalu zaraz po jej narodzinach. I tak to było. Miała kilkanaście rodziców adopcyjnych, ale starała się jak najbardziej uprzykrzyć im życie, a oni nie mieli zamiaru tego wytrzymywać. Aż w końcu osiemnaste urodziny nadchodziły wielkimi krokami, oczywiście wiadomo, jak je miała spędzić. Bierz swoje rzeczy i idź, nie jesteś nikomu potrzebna. Nie miała ona jednak zamiaru przyjmować żadnych gratulacji z okazji ukończenia osiemnastego roku życia i innych zbędnych (przynajmniej według niej) rozmów, czy innych pierdół. Uciekła, nie zabierając ze sobą kompletnie niczego. Jako że nieraz zdarzyła się sytuacja, żeby coś narozrabiała, nietrudno było zdobyć odpowiednie dokumenty i pieniądze, aby wyjechać z tego głupiego miasta. Już, zaraz znajdywała się na wyspie, aby zacząć nowe życie, od zera. Oczywiście, nie mogła znaleźć sobie jakiegoś domku, chodzić do pracy. Nie z tego słynie miejsce, w którym dało jej obecnie zamieszkiwać. Udała się do jednego z bogatszych domów, bo jak żyć to na poziomie. Wmówiła właścicielowi, że jest jego córką, o której matka mu nie powiedziała. I się udało. Wciąż bawi się w jego córeczkę, a on daje jej, co tylko może, aby wynagrodzić te "lata rozłąki". Wiele osób coś podejrzewa, ale przecież nikt nie ośmieliłby się powiedzieć złego słowa bezpodstawnie, i to publicznie. A w akcie urodzenia wciąż jest napisane "rodzice nieznani".


Kim tak naprawdę jest?
Oj tak, sama o sobie nigdy by nie powiedziała, że jest oszustką. Ona po prostu czerpie z życia jak najwięcej. A teraz ma takie możliwości, przy swoim "ojcu", który ma niemało pieniędzy na koncie może sobie pozwolić na to, czego tylko zapragnie. Życie z innymi porzuconymi dziećmi, a następnie nastolatkami nauczyło ją niejednej rzeczy. Jedną z nich jest to, aby za nic w świecie nikomu nie ufać, nikomu nie mówić za dużo. Nie pozwól się poznać, bo będziesz zraniona. I nie ważne, że Ty idziesz do celu po trupach, Ty nie możesz na tym ucierpieć. Nigdy nie ciągnęło jej do popularności, czy przyjaźni. Może i miała wielu znajomych, z którymi zazwyczaj świetnie spędzała czas, natomiast nigdy, ale to nigdy z nikim się nie zaprzyjaźniła. Można zauważyć, że osoby, które obdarza największym zaufaniem, na jakie może sobie pozwolić są typowo nieszanowani ludzie, chociażby kierowca taksówki, szkolny dozorca, czy miejscowy latarnik (oczywiście nie licząc psychologów, czy innych tego typu terapeutów). Jest ona też wiecznie uśmiechniętą osobą, bez względu na samopoczucie, czy słowa, które wypowiada. Nie pozwala sobie na to, aby ktokolwiek poza nią zobaczył ją smutną, zirytowaną lub w jakimkolwiek innym stanie. Z związku z tym uchodzi za wiecznie wesołą osobę, co nie oznacza, że zawsze taka jest. Często jest też złośliwa, podstępna, czy najzwyczajniej w świecie wredna, ale to już inna sprawa. Żyje w swoim małym, dziwnym świecie, przez co nierzadko jej wypowiedzi, czy zachowania mogą wydawać się jakieś takie dziwaczne. Trudno, ona i tak nie zwraca uwagi na reakcje innych. Mimo wszystko jest osobą bardzo inteligentną, co nie jest równoznaczne z tym, że wykorzystuje to na wszystkie możliwe sposoby. Cieszą ją małe rzeczy, a współczucie ma u niej kilka znaczeń. Empatia? A co to? Wracając do współczucia, można powiedzieć, że nie jeden raz dziennie miewa nieco odmiennie myśli, niż swoi rówieśnicy. Wiąże się to nieco z jej zamiłowaniem do kanibalizmu, jak i żywych trupów, ale to już odmienna historia. Krótko mówiąc, nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać w jej towarzystwie. Trzeba być gotowym na różnego rodzaju niespodzianki.



Jak wygląda?
W zasadzie nie różni się niczym od innych osób mijanych na ulicy. Nie jest zbyt wysoka, bo mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów przy wadze czterdziestu pięciu kilogramów. Mimo faktu, iż wcale nie waży nie za dużo choruje na anoreksje. Sama sobie (i pozostałym) wmawia, że wcale nie jest głodna, że gdy do jej głowy wędruje myśl o tym, jak to głoduje, po chwili okazuje się nieprawdą. Jest osobą dość bladą, biorąc pod uwagę, iż jakoś specjalnie się nie chroni przed promieniami słonecznymi. Ale nie, jej się to bardzo podoba. Kolejny fakt związany z jej miłością do zombie. Nigdy specjalnie nie dba o makijaż, czasem po prostu nie chce jej się malować. Właściwie to prawie nigdy nie używa podkładu, czy kosmetyków tego typu. Jej makijaż głównie opiera się na czerwonej szmince, nic szczególnego. Kolejna rzecz, która pomaga jej nie wyróżniać się z tłumu. Posiada blond włosy, których za nic by nie skróciła, czy zafarbowała. Uwielbia je i kocha za to, że się nie kręcą. Piwne oczy, ładny nos, piękne usteczka. Ni to piękna, ni to brzydka. W zasadzie niewinny wygląd pomaga jej w niejednej sprawie. Chociażby w jej obecnym domu, kto podejrzewałby taką uroczą dziewczynkę o fałszerstwo, czy paserstwo?



Co jeszcze?
  • Nie toleruje ani psów, ani kotów. Jeśli miałaby kolegować się z kimś, kto posiada któreś z owych zwierząt to z pewnością nie weszłaby do mieszkania właściciela tych stworzeń.
  • Nie należy słuchać przy niej piosenek, które są jej znane, bo zacznie śpiewać. Nie ważne, czy to pod prysznicem, czy w autobusie.
  • Potrafi spędzić cały dzień w swoim pokoju, pod kołdrą. Czasem ogląda filmy, czasem gada do siebie, a czasem po prostu leży i rozmyśla.
  • Jako że nie zawsze ma ochotę konwersować z ludźmi, coraz częściej rozmawia z Królikiem oraz Żabą. Marzy jej się Lama.
  • Gdyby tak się dało, jej życie polegałoby na oglądaniu "Pory na przygodę" wraz ze swoimi małymi przyjaciółmi.
  • Panicznie boi się powiewających firanek.
  • Biseksualna, aczkolwiek jest w pełni świadoma tego, iż nie mogłaby wytrzymać w trwalszym związku z kobietą.
  • Uwielbia przytulać innych. Jest to jeden z powodów, dzięki którym sprawiła sobie Królika i Żabę. Jeśli oni jednak nie mają na to ochoty, szuka koleżanek i kolegów. Chociaż nie, mogłaby przytulić nawet nieznajomą osobę.



zdjęcia znalezione tuuu


[Moja mała Audrey wcale nie jest zła, tytuł autorstwa Oscara Wilde'a, a ja tutaj każdego do wąteczków, jak i powiązań zapraszam. ;3]

W wielkości marzenia "ja" zatraca się szybko.

"Urok psiego życia polega między innymi na tym, że psy nie znają pojęcia przyszłości. Wszystko dzieje się w tej chwili, a jeśli ta chwila oznacza ciepły kąt i pełną miskę, to życie jest dobre."
Jonathan Carroll Zakochany duch
Lukas Kutz, 21 lat.
Urodzony dwunastego lipca 1990 roku.
Homoseksualista.
Współzałożyciel domu publicznego na obrzeżach wyspy w marnej roli biurokraty.
Ponadto student malarstwa.

Jego życie nigdy nie przypominało tego "psiego". Zawsze miał wszystkiego pod dostatkiem i zawsze chciał mieć więcej. Wychowany w zamożnej, niemieckiej rodzinie, został nauczony, by dążyć do posiadania tego, czego pragnął, bez względu na innych. Wiecznie wymagał od życia więcej, niż posiadał. Nigdy nie czuł się usatysfakcjonowany, a przede wszystkim cicho troszczył się o przyszłość. Może właśnie dlatego cały majątek odziedziczony po tragicznie zmarłych rodzicach zainwestował w nielegalny burdel, czego teraz potwornie żałuje. Papierkowa robota męczy go, co jest prawdopodobnie główną przyczyną jego drażliwości i czystej złośliwości.

Jego aparycja idealnie odpowiada jakiejś gwieździe filmowej, bądź sportowej. Idealnie wyrzeźbione, zgrabne ciało, równy metr osiemdziesiąt osiem wzrostu, wiecznie rozczochrana, czarna czupryna, mały nos i chłodne, szare oczy dają mu wygląd człowieka bardzo powierzchownego. Co wcale nie znaczy, że nim nie jest.
Posiada tatuaż ciągnący się wzdłuż prawego boku i składający się na słowa "every living creature on earth dies alone" oraz okrągły kolczyk w lewym sutku. Jego najnowszy nabytek to Belzebub w postaci muchy powyżej lewego biodra.
Zwykł ubierać się w czarne, często skórzane rzeczy.

Człowiek-dynamit. Rozniesie każdą rzecz, która stanie mu na drodze. Gdy pracuje w nadmiarze, jest wręcz nie do zniesienia. Opryskliwy i okrutny, zwykł odreagowywać złość przykładowo na pracownikach własnej agencji towarzyskiej. Większość czasu spędza w biurze owej posiadłości, przeglądając dokumenty i paląc papierosy. Czasem zdarza mu się rysować, choć jego niepoprawny artyzm i chęć ciągłego tworzenia ucichły w nim wraz z założeniem domu. Posiada umiejętność idealnego ukrywania swoich uczuć i emocji, w związku z czym może uchodzić za osobę zamkniętą w sobie.
Posiada niewielką, ekscentryczną kawalerkę usytuowaną na poddaszu jednej z kamienic w pobliżu lokalnego Uniwersytetu, na którym to studiuje. Jego jedyną współlokatorką jest śnieżnobiała kotka o pozornie wdzięcznym imieniu Eris, która swój charakter niestety przyswoiła po swoim właścicielu. Temu, kto styka się z nią po raz pierwszy, trzeba wiedzieć, że to cholernie złośliwe bydle.

Co więcej:
Skrajny szowinista. Kobiety po prostu go irytują i nie jest w stanie ich tolerować.
Jest wielkim fanem teorii Nietzsche o nadczłowieku.
Nienawidzi słodzonej kawy.
Człowiek silnie uzależniony od tabletek uspokajających, które uparcie łączy z alkoholem.
Posiada uciążliwy odruch oblizywania warg.

Nie drażnij go, bo rozerwie Cię na strzępy.

piątek, 15 czerwca 2012

I can still recall our last summer



Etein Sophia Maverrick

 Ur. 18 grudnia 1994roku New Jersey, Brick-USA

 Przyszła studentka, mająca nadzieję na dostanie się na wydział turystyki

 Od najmłodszych lat, gdy tata przeczytał mi opowieści o Robinsonie Crusoe, marzyłam by zwiedzić cały świat. Marzenie jak każde inne, jednak jak w wielu przypadkach, pchały mnie na przód. Chęć poznawania świata, zmalała gdy poszłam do liceum i poznałam prawdziwy świat, gdzie marzenia i wszelkie dziecięce pragnienia, poszły w odstawkę. Moją uwagę zwróciły, wtedy oceny i szkoła. Wokół których kręcił się mój świat. Często nazywano mnie nadgorliwym kujonem, przez fakt iż zamiast imprezować i korzystać z życia, ja wolałam siedzieć w zacisznym miejscu i czytać jedną z książek, których miałam całkiem sporą kolekcję.
Co, z tego wynika? Cóż, nie byłam otoczona wianuszkiem znajomych, za to posiadałam małą garstkę oddanych przyjaciół. Od taki mały, odstający od społeczeństwa skład. Teraz gdy szkoła dobiega końca, wydaje się że wszystkie te lata, przeleciały w mgnieniu oka, a każdy rozejdzie się w swoje strony. I właśnie w tym momencie, moje marzenia z dzieciństwa, powróciły by po wielu latach oczekiwań móc się ziścić. Właśnie dlatego też, złożyłam papiery, do jednej z lepszych szkół, o profilu turystycznym, by po nich wyjechać w świat i zatrudnić się gdzieś jako, przewodnik, bądź tłumacz.
Cokolwiek, by tylko ruszyć się z miejsca i zobaczyć resztę świata. 

Ku mojemu zdziwieniu tych wakacji nie spędzę w domu. Tuż przed zakończeniem ostatniej klasy Liceum, zadzwoniła do mnie mama, która od roku pracowała na wyspie Martha's Vineyard, która niegdyś zamieszkiwana była przez indiańskie plemię Wampanoagów. Wielokrotnie dostawałam od niej zdjęcia, które robiły na mnie, nie małe wrażenie. I właśnie ten telefon, miał być przełomem w moim życiu, pierwsze miejsce do odhaczenia na mojej mapie, bowiem mama zaproponowała mi wakacjcę w tym iście niebiańskim miejscu. Niestety, mój ojciec, musiał zostać sam w domu, miał pracę z której mnie utrzymywał i nie mógł wziąć urlopu, mimo moich sprzeciwów, poleciałam tam sama. Jedynym minusem, tych wakacji był fakt, iż musiałam pomagać swojej mamie w pracy. Jednak ten maleńki fakt, był niczym w porównaniu iż, spędzę to lato, właśnie na tej wyspie. na wyspie czekał na mnie mały i przytulny domek w Oak Bluffs Campground,
z którego do miejsca w którym moja matka pracowała, było nie aż tak daleko.

 Jak każdej dziewczynie w moim wieku, zdarzało się myśleć nad swoim wyglądem, czy charakterem. Sam fakt, iż nie zależało mi bardziej na swoim wyglądzie, czy popularności, sprawił że moje rozmyślenia trwały bardzo krótko. Zawsze byłam osobą, cichą i skromną. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, zamknięta w swoim małym świecie z książką w ręku. Mimo, swoich obaw, przed życiem towarzyskim, gdy trzeba potrafię krzyknąć, jednak tylko wtedy gdy sytuacja tego wymaga. Nie jestem chorobliwie nieśmiała, ja po prostu nie lubię się dużo odzywać. Uśmiechnięta i pełna współczucia dla innych. Jak mały harcerz, niosący dobro na świecie. No, tylko bez przesady. Typ, samotniczki. Skryta romantyczka, której pierwszy pocałunek, został skradziony w starej furgonetce ojca. Nie, jest to dość romantyczne, prawda?

Jestem dziewczyną średniego wzrostu. Jak większość dziewczyn, mam wiele kompleksów. Nie lubię, swojej chudej sylwetki i koloru oczu, które mają barwę zieleni. Właścicielka, długich ciemnych włosów, które najczęściej są rozpuszczone. Jak się ubieram? Ciężko nazwać mnie stylową dziewczyną. Jestem wyznawczynią, stwierdzenia że im wygodniej tym lepiej, dlatego nigdy nie zobaczysz mnie w szpilkach.

-Nie pali, nie ćpa, pije okazjonalnie, małe ilości, z powodu bardzo słabej głowy

 -Na wakacje zabrała ze sobą ponad dwadzieścia książek

 -Właścicielka szarego dachowca imieniem "Bruno"

 -Ma lęk wysokości i klaustrofobie

 -Najczęściej można ją spotkać, na plaży, bądź szwendającą się po wyspie. Nie wielu spotka ją w posiadłości państwa Johnson, gdzie pracuje jej matka.



 [Na wszelkie wątki, jestem otwarta. Z powiązaniami, gorzej, bowiem na wyspie jest nowa, jednak jeśli komuś zależy to wszystko da się zrobić. Karta będzie poprawiana wielokrotnie.
Buźki użyczyła astrid berges-frisbey ]